Jeśli złodziej zostawi widoczne ślady włamania np. do mieszkania, a jeszcze lepiej, jeśli widziano go, jak ucieka z łupem, to mamy kradzież, a poszkodowany może spokojnie żądać odszkodowania. Co ma jednak robić, gdy mu ukradli auto przy drodze w lesie, gdy zbierał grzyby czy poszedł na spacer? Albo musiał je zostawić, gdyż się zepsuło. Czy musi udowadniać, że nie jest oszustem?
To nierzadka niestety sytuacja. Potencjalnie, a nieraz de facto taki właśnie jest status osoby, która straciła auto. Nie musi to zaraz oznaczać, że zostanie oskarżona o wyłudzenie odszkodowania, ale po prostu może go nie dostać. Firma ubezpieczeniowa może powiedzieć: idź do sądu, procesuj się. Czy można takich perypetii uniknąć? Chyba nie.
Zgłosili kradzież przy szosie
Tak zakład ubezpieczeń powiedział Piotrowi K., mieszkańcowi warszawskiego Żoliborza, mimo że kilka osób podobnie zeznawało w sprawie kradzieży auta wartego 7 tys. zł. Czyżby chciał wyłudzić drobne odszkodowanie czy ma po prostu pecha, nie mając dowodów straty?
Piotr K. 13 marca tego roku zgłosił na komisariacie policji w Dobrem, miasteczku pod Mińskiem Mazowieckim, kradzież citroena C5 należącego do jego matki. Zeznał, że samochodem tym zawoził na działkę letniskową termę i hydrofor, a matka towarzyszyła mu, jadąc smartem. Gdy wracali, w citroenie zepsuła się elektryka, był więc zmuszony zostawić auto, oczywiście zamknięte, na poboczu szosy, a pojazdem matki wrócili do Warszawy, w której prowadzą warsztat samochodowy. Z warsztatu wraz z bratem i kolegą pojechali sprowadzić citroena, ale okazało się, że auta już nie ma, nie było też żadnych śladów kradzieży. Zaraz zgłosili to na policji i w zakładzie ubezpieczeń.
Matka potwierdziła zeznania syna. Brat także, z tym że podał, że rano był na Żoliborzu w przychodni, tymczasem zapis monitoringu w przychodni nie ujawnił osoby do niego podobnej. Za to wuj (brat matki), mieszkający w sąsiedztwie działki, widział owego dnia dwóch siostrzeńców, jak wnosili termę i hydrofor, choć jednego tylko z daleka. Siostry zaś nie zauważył. W tej sytuacji policja zwróciła się o udostępnienie billingów połączeń telefonicznych, które wykazały, że Piotr K., w czasie kiedy miał być na działce, nawiązywał szereg połączeń, logując się przez stację na terenie warszawskiej Pragi, gdzie prowadzi warsztat.