Niemiecki ekspert rynku transportowego, Klaus Radermacher uważa, że tak. I wylicza nietrafione decyzje podjęte przy budowaniu Berlin Brandenburg (BER). Projekt miał być dowodem na bezbłędną niemiecką organizację, samo lotnisko ważnym portem przesiadkowym nie tylko dla Niemiec, ale i dla zachodniej części Europy Środkowej.
Tak się nie stało. I nadal jest podawane jako symbol nieudolności, totalnej dezorganizacji, nacisków politycznych, nie mówiąc o mocno przestrzelonych kosztach. Największym dotychczasowym sukcesem BER było przesunięcie się w tegorocznym rankingu Skytrax (głosują pasażerowie) o 42 miejsca na liście lotnisk, gdzie w 2024 roku doszło do największej poprawy usług. Berlin Brandenburg jest tam na 58. pozycji. Był na 100. Nie stał się centrum przesiadkowym.
Czytaj więcej
Jak to było możliwe, że czwórka obrońców środowiska była w stanie sparaliżować lotnisko Berlin Br...
Budowa lotniska Berlin Brandenburg: Zaczęło się od złej lokalizacji
Tuż po upadku Muru Berlińskiego Lufthansa, była enerdowska linia Interflug oraz dwie inne firmy — Mannesmann i AEG przygotowały wspólny projekt, jak powinno wyglądać niemieckie lotnisko marzeń. Zanim wstępny projekt był gotowy, ulokowane we wschodniej części Niemiec lotnisko Schönefeld wystąpiło przed szereg i kupiło za 200 mln euro 100 hektarów pól uprawnych przylegających do portu. Te tereny nigdy nie zostały wykorzystane, dzisiaj są tam magazyny kilku dyskontów.
Równolegle (był rok 1993) władze Brandenburgii zaczęły się rozglądać za terenami, gdzie rzeczywiście można byłoby zbudować takie lotnisko. W grę wchodziło 7 lokalizacji, które musiały spełniać 5 kryteriów: środowiskowe, ekonomiczne, gwarancję połączenia z istniejącymi połączeniami transportowymi, przydatność dla operacji lotniczych oraz możliwości ewentualnej rozbudowy. Przy analizie wyszło, że akurat Schönefeld był najgorszym wyborem. Nie było tam możliwości budowy czterech pasów.