Po przekroczeniu kilku kolejnych granic sądzą, że znaleźli się w lepszej rzeczywistości. Wielu z nich, mając legalne rosyjskie dokumenty, dociera pociągiem do Terespola – wschodniej granicy Unii Europejskiej. To dla Czeczeńców przedsionek raju, w którym ludzie żyją godnie, bez wojny i strachu.
W 2008 roku uchodźcy z północnego Kaukazu stanowili drugą co do wielkości grupę ubiegających się o azyl w Unii. Jednym z nich jest 39-letni Ali. Zatrzymał się w Polsce razem z żoną i synkiem. – Przyjechałem tu, żeby zobaczyć, jak mój syn po raz pierwszy się uśmiecha. Ma dwa lata, ale oczy dorosłego – mówi Ali, który widział już trzy wojny.
Stara się o azyl, a nie jest to proste, bo decydujący o nim urzędnicy ciągle odraczają datę decyzji – o trzy miesiące, potem sześć... Dokucza mu bezczynność, którą zabija, spacerując po mieście i przyglądając się ludziom. Nie może pracować legalnie, bo nie ma na to pozwolenia. W Czeczenii był dziennikarzem. Opowiada, jak pomagał Annie Politkowskiej, gdy zbierała materiały do swoich artykułów. I o tym, jak go potem porwano i torturowano, a kiedy wrócił do pracy w redakcji, nie dostawał już zamówień.
– Ból przeszłości, jaki mam w sobie, jest nie do zniesienia. Czy ktoś mi da na to tabletkę? – pyta retorycznie Ali. W nie lepszej sytuacji są inni uchodźcy z Czeczenii, których los rzucił na Ukrainę czy Słowację. Wszędzie problemem jest brak legalnej pracy i mieszkania. Dla przybyszy oczywiste jest, że jako uciekinierzy ze strefy wojennej powinni mieć zapewnione godne warunki życia, ale ich tymczasowi gospodarze borykają się ze swoimi problemami.
O wygranej może mówić Wacha, który po kilku deportacjach na Słowację dotarł w końcu do Austrii. Znalazł schronienie w domu Ines, kobiety, która przyjęła go pod swój dach ze zwykłej życzliwości, a potem się w nim zakochała. Przez pierwsze tygodnie w domu Ines miał się na baczności, obawiając się, że kobieta wyda go policji. Nie sypiał, a gdy przygotowywała posiłki, pilnie obserwował, czy nie dosypuje mu środków nasennych. Wacha przeżył wiele – także zbiorową egzekucję, z której ocalał mimo tego, że dosięgło go wiele kul. Na kilka lat stracił kontakt z synem, który został wcielony do wojska. Dziś chce już tylko zwyczajnie żyć, bez strachu.