Napisał kilka arcydzieł, które na pewno wejdą trwale do kanonu muzyki światowej, m.in. „Krzesanego” – mówił „Rzeczpospolitej” dyrygent Antoni Wit. – Wielokrotnie nagrywałem jego muzykę filmową. Wojciech Kilar ma fantastyczny sposób widzenia obrazu, jego kompozycje niebywale odpowiadają temu, co dzieje się w filmie.
Po raz pierwszy Kilarowi współpracę przy filmie zaproponował Kazimierz Kutz – w 1958 roku przy realizacji obrazu „Nikt nie woła”. Potem komponował muzykę do większości dzieł Andrzeja Wajdy czy Krzysztofa Zanussiego. Współpracował także z Francisem Fordem Coppolą, Jane Champion i Romanem Polańskim.
Jest Lwowiakiem, który mieszka w Katowicach od licealnych lat. Mówi o sobie: Ślązak ze Lwowa. Exodus jego rodziny prowadził przez Krosno, Kraków, Rzeszów. W Rzeszowie zaczął poważniej zajmować się muzyką i tam właśnie, w 1947 roku na Konkursie Młodych Talentów zdobył pierwszą nagrodę jako pianista. Uważano, że ma zdolności pianistyczne, ale on sam uznał żmudne, wielogodzinne ćwiczenia za mniej atrakcyjne niż komponowanie. Potem był rok przez w Krakowie. Wreszcie znalazł się w Katowicach, gdzie ukończył liceum i Wyższą Szkołę Muzyczną.
W filmie Haliny Szymury wykorzystane zostały obszerne fragmenty najbardziej znanych utworów symfonicznych Kilara, fragmenty widowisk opartych na „Krzesanym” i „Exodusie” oraz fragmenty filmów polskich i amerykańskich. O kompozytorze opowiadają m.in. Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz, Krzysztof Zanussi i Jerzy Maksymiuk.
Wojciech Kilar uchodzi za miłośnika gór i podróży. – Po raz pierwszy poszedłem w wysokie Tatry po skończeniu „Krzesanego” 14 lipca 1974 roku – wspomina. – Wsiadłem w samochód i pojechałem. Zacząłem od Kościelca. Potem już samo poszło.