Brytyjski dokument nakręcony w 2007 roku robi wrażenie. Szczegóły dotyczące transplantacji, rozmowy z pacjentami czekającymi na zabieg, zdjęcia z pobierania organów od zmarłych oraz z wydarzeń rozgrywających się na sali operacyjnej odsłaniają świat, do którego na co dzień nie mamy dostępu. Pokazują procedury, ale przede wszystkim zdesperowanych ludzi gotowych walczyć za wszelką cenę o własne życie.
Jedno ciało może dostarczyć organów, które pozwolą ocalić cztery inne osoby. Najcenniejsze są serce, wątroba, nerki i płuca, ale pobiera się także skórę, wiązadła, kości, zastawki... W Stanach Zjednoczonych za magazynowanie organów odpowiedzialny jest Life Net Health, jeden z największych na świecie banków tkanek. Eksperci sprawdzają ich jakość i dbają, by przechowywane były w doskonałych warunkach.
Dawców jest jednak zbyt mało. Chorzy latami czekają na przeszczep. Zdarza się, że nie dożywają operacji. Często skreślani są z listy oczekujących ze względu na zły stan zdrowia. W USA do zabiegów transplantacyjnych wybierani są tylko ci, którym rokowania dają 50 procent szans na przeżycie pięciu lat.
Filmowcom udało się dotrzeć do 52-letniego Erica. W 2006 roku stwierdzono u niego zaawansowanego raka wątroby. Lekarze przewidywali, że umrze w ciągu roku. O przeszczepie nie było mowy. Zdesperowany mężczyzna za pośrednictwem Internetu skontaktował się ze szpitalem w Chinach, wziął kredyt na 100 tysięcy dolarów i poleciał do Szanghaju. Po dwóch tygodniach miał nową wątrobę i nowe życie. Dziś twierdzi, że to był jedyny możliwy wybór.
Dokumentaliści przekonują, że turystyka transplantacyjna stała się gigantycznym biznesem. Podobno w Rosji można kupić nerkę za 25 tysięcy dolarów. Serce w Ameryce Południowej kosztuje 290 tysięcy dolarów, wątroba na Filipinach – 100 tysięcy dolarów. Handlarze, szukając dawców dla bogaczy z Zachodu, często wykorzystują mieszkającą w slumsach biedotę.