W poniedziałek w polskim HBO wyemitowano pierwszy z dwunastu odcinków. Seria opowiada o początkach prohibicji w USA i narodzinach zorganizowanej przestępczości w Atlantic City.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/512390,1,592999.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
„Zakazane imperium" hipnotyzuje świetnie wykreowaną atmosferą lat 20. ubiegłego wieku. W kawiarniach bogacze z kochankami słuchają kabaretowych piosenek, a w murzyńskich dzielnicach rodzi się jazz. Dialogi stylizowane są na dawną angielszczyznę; precyzyjnie i widowiskowo odtworzono obyczaje i święta, np. pokazano zamożnych Irlandczyków obchodzących dzień św. Patryka.
Widz czuje się jak historyk, który zamiast suchych faktów, poznaje tętniący życiem świat. Za kilka milionów dolarów zbudowano nadmorską, drewnianą promenadę ze sklepami i reklamowymi billboardami.Ta imponująca scenografia jest tłem dla walki o władzę i miłosnych perypetii.
Protagonista Nucky Thompson (Steve Buscemi), skarbnik Atlantic City, trzęsie miastem i zbija fortunę na nielegalnej sprzedaży alkoholu. Postać nie sprawdza się jednak jako główny bohater. Nucky jest mało interesujący - ma wszystko pod kontrolą, triumfuje. Choć liczba jego wrogów z każdym odcinkiem rośnie, nie ma wątpliwości, że da sobie z nimi radę. Stoją za nim skorumpowani politycy i policjanci. Buscemi zagrał cynika i manipulatora. Byłby ciekawą postacią, gdyby scenarzyści wyposażyli go w wewnętrzny konflikt czy jakąś ułomność.