Serial „House of Cards" stał się zjawiskiem i – kto wie? – znakiem nowych czasów nim ktokolwiek, obejrzawszy choćby pierwszy epizod, przystąpił do jego analizy. Trzynaście odcinków pierwszego sezonu pojawiło się jednocześnie tego samego dnia: 1 lutego 2013 roku, tylko i wyłącznie w sieci, za pośrednictwem portalu Netflix – niegdyś firmy zajmującej się wysyłkowym wypożyczaniem płyt DVD na rynku amerykańskim i kanadyjskim, a dziś gigantycznego konglomeratu filmów i seriali on-line, sprzężonego z sieciami kablowymi i innymi portalami internetowymi. Serial został przez rzeczony Netflix wyprodukowany i tylko tam będzie wyświetlany. Po raz pierwszy w historii tak wielkich i wysokobudżetowych produkcji całkowicie pominięto dotychczasowe kanały dystrybucyjne.

W Polsce oglądanie „House of Cards" okazało się fenomenem pirackiego „coming outu". Z Netflixa można korzystać jedynie w USA i Kanadzie, zatem każdy polski widz musiał oglądać ten serial nielegalnie, po ściągnięciu z pirackiego serwisu. Pomimo tego na blogach, a także głównych stronach absolutnie oficjalnych portali takich jak Gazeta.pl zaroiło się od artykułów chwalących dzieło i pisanych przez ludzi, którzy nigdy – albo przynajmniej w ostatnich tygodniach – nie zagościli w Ameryce. O ile w Stanach Zjednoczonych oglądanie „House of Cards" stało się symbolem korzystania z nowych mediów, o tyle w Polsce – raczej niezamierzonym sprzeciwem wobec systemu.

Czytaj więcej w Kulturze Liberalnej