Reklama

Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli

Wierzę głęboko, że tych rzeczy, które nas łączą, będzie więcej niż tych, które nas dzielą - mówił z okazji Narodowego Święta Niepodległości prezydent Karol Nawrocki. Wypadałoby przyklasnąć, gdyby nie to, że wcześniej postanowił przypomnieć, co dzieli Polaków najbardziej.

Publikacja: 11.11.2025 14:31

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Foto: PAP/Rafał Guz

Mogłoby się wydawać, że przemówienie prezydenta RP wygłaszane na Placu Piłsudskiego przy okazji Narodowego Święta Niepodległości w momencie, gdy cykl wyborczy się zakończył, a do najbliższych wyborów mamy dwa lata, będzie dobrą okazją do tego, by dać Polakom trochę oddechu od rozgrzanego politycznego sporu i w czasie, gdy wokół zbierają się geopolityczne burze, spróbować przypomnieć o jakiejś fundamentalnej narodowej jedności. Mogłoby się tak wydawać, ale było zupełnie inaczej.

Swoją rękę przyłożyli do tego rządzący – gdy Karol Nawrocki był w Warszawie, Donald Tusk był w Gdańsku, a na trybunie obok prezydenta próżno było też wypatrywać drugiego najważniejszego dziś polityka KO, wicepremiera i szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Jeśli jednak liderzy KO postanowili przypomnieć o tym, jak wiele ich dzieli z prezydentem nieobecnością, Karol Nawrocki wyraził to dobitnie słowami.

Przemówienie Karola Nawrockiego na Placu Piłsudskiego, czyli lista tego, co nas dzieli

Czego w tym przemówieniu nie było? Były i obce ideologie, przenikające do polskich szkół z – o zgrozo! – Zachodu. – To nie nasze, to nie polskie – oburzał się Nawrocki. I już jasne, że jedność jednością, ale jak ktoś dał sobie zawrócić w głowie jakimś tam gender, to, przepraszamy, ale zapraszamy do innej wspólnoty. Bo Polska – jak stwierdził prezydent – nie będzie już pawiem i papugą narodów. Za znajomość poezji Juliusza Słowackiego należy się ocena co najmniej bardzo dobra, ale z budowania narodowej wspólnoty – nawet nie dostateczna.

Ale na tym przecież nie koniec. Dowiedzieliśmy się też, że prezydent jest zwolennikiem Unii Europejskiej, ale raczej skąpoobjawowo. Nawet nie dlatego, że głosi hasło „po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”, bo to piękne hasło. Ale dlatego, że niemal na jednym oddechu z owym umiłowaniem przez prezydenta Wspólnoty Europejskiej Nawrocki mówił o obrażających pamięć walczących o wolność Polaków politykach gotowych „po kawałku oddawać polską wolność, niepodległość i suwerenność obcym instytucjom, trybunałom, obcym agendom,” i – tak, tak – ostatnim elementem tej wyliczanki jest Unia Europejska. UE w jednym szeregu z obcymi agendami to jednak umiarkowany euroentuzjazm. Nie wspominając o tym, że duża liczba osób, które nie dostrzegają w UE obcej tkanki znów ląduje co najmniej na marginesie narodowej wspólnoty.

Na szczęście na koniec prezydent wyraził wiarę, że więcej nas będzie łączyć niż dzielić. Szkoda tylko, że nie pozostawił żadnego złudzenia, iż z jego perspektywy będzie to możliwe tylko po zmianie głównego lokatora w Kancelarii Premiera

Reklama
Reklama

Karol Nawrocki wbija szpilę rządowi. I to niejedną

Nie zabrakło też szpilki, a raczej co najmniej tuzina szpilek, wbitej rządowi, który zamiast budować CPK i dbać o to, żeby Polska była sprawiedliwa i aby każdy mógł się wyleczyć korzystając z publicznej służby zdrowia, organizuje polityczny teatr i dewastuje finanse publiczne, przez co możemy nawet stracić wolność. I choć jesteśmy przy tym 20. gospodarką świata, to akurat wyglądało jak zasługa prezydenta, bo to jego Donald Trump zaprosił na szczyt G20. Innymi słowy, zamiast wylewać oliwę na wzburzone fale politycznej polaryzacji w Polsce prezydent postanowił sypnąć solą w otwartą ranę podziałów politycznych. 

Na szczęście na koniec prezydent wyraził wiarę, że więcej nas będzie łączyć niż dzielić. Szkoda tylko, że nie pozostawił żadnego złudzenia, iż z jego perspektywy będzie to możliwe tylko po zmianie głównego lokatora w Kancelarii Premiera. Najwyraźniej – parafrazując wciąż aktualny „Dzień świra” – moja jedność jest mojsza niż twojsza. 

Mogłoby się wydawać, że przemówienie prezydenta RP wygłaszane na Placu Piłsudskiego przy okazji Narodowego Święta Niepodległości w momencie, gdy cykl wyborczy się zakończył, a do najbliższych wyborów mamy dwa lata, będzie dobrą okazją do tego, by dać Polakom trochę oddechu od rozgrzanego politycznego sporu i w czasie, gdy wokół zbierają się geopolityczne burze, spróbować przypomnieć o jakiejś fundamentalnej narodowej jedności. Mogłoby się tak wydawać, ale było zupełnie inaczej.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Zakończenie paraliżu rządu USA może doprowadzić Demokratów do zwycięstwa
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Jemy za dużo mięsa! A może za mało? Wojna światów trwa w najlepsze
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Zbigniew Ziobro będzie w Budapeszcie bezpieczny
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama