Myślę, że jest kimś bardzo ważnym dla nas i dziś, mogą się na nim wzorować również współcześni młodzi ludzie — wyjaśnia reżyser. — Dowiódł tego nie tylko swoim bohaterstwem i brawurą w czasie II wojny światowej i powstania warszawskiego, ale także pomysłowością i inteligencją jako autor ciekawych wynalazków, gdy studiował wymarzoną architekturę. Poza tym zainspirował kolegów do pisania wspomnień o wspólnych przeżyciach wojennych w Batalionie „Zośka”. Po wojnie pomagał w ekshumacji towarzyszy, przenoszeniu ich na Powązki do kwatery „Zośki”. Mimo traumatycznych doświadczeń wojny, miał wiele pasji i wielką radość życia.
Scenariusz spektaklu „Pseudonim Anoda” Mariusza Malca powstał na podstawie sztuki Pawła Mossakowskiego. Widzowie poznają Jana Rodowicza w czasie 14 dni przesłuchań, które okazały się ostatnimi dniami jego życia. Został aresztowany przez UB w Wigilię 1948 roku w domu rodziców. Miał 26 lat. Matka zdążyła mu jeszcze przekazać opłatek.
— W retrospekcjach powracamy też do wcześniejszych epizodów jego życia, począwszy od słynnej akcji pod Arsenałem — wyjaśnia reżyser. — Opowiadamy też o rodzinie Janka. Jego mama, pani Zofia, była siostrą generała Władysława Bortnowskiego, jednego z dowódców kampanii wrześniowej. Ojciec wykładał na Politechnice Warszawskiej. Starszy brat Janka zginął w powstaniu warszawskim.
Ważną częścią spektaklu jest próba przedstawienia okoliczności śmierci „Anody” 7 stycznia 1949 roku. Jego rodzice otrzymali oficjalną wiadomość, że zginął śmiercią samobójczą, skacząc z czwartego piętra budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy ulicy Koszykowej w Warszawie.
— Wszyscy, którzy go znali, uważają, że to niemożliwe, by popełnił samobójstwo — wyjaśnia Mariusz Malec. — Przeprowadziłem w tej sprawie własne dochodzenie. Rozmawiałem z przyjaciółmi z oddziału, rodziną, przyjrzałem się dokumentom ze śledztwa, które zostało wznowione w latach 90. ubiegłego wieku. Ale i ono nie doprowadziło do wiążących ustaleń. Wtedy na ławie oskarżonych zasiedli żyjący jeszcze funkcjonariusze UB, którzy prawdopodobnie spowodowali śmierć Janka. Chciałem zrozumieć, co się z nim działo nie tylko fizycznie, ale także wniknąć w jego psychikę. I jedno jest pewne — ubecy kłamali, mówiąc, że popełnił samobójstwo i że donosił na kolegów.Wiele miejsc, w których kręcone były zdjęcia (autorstwa Mariusza Paleja), związanych jest z życiem Jana Rodowicza.