[b][link=http://blog.rp.pl/feusette/2010/01/07/lisowe-bajanie/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Słowo „udzielił” jest bardzo na miejscu, bowiem Lis, który w swoim programie udziela głosu zgodnie z własnym sumieniem, tu – również w zgodzie z nim – udzielił kolegom z branży kilku porad i nagan. Gdyby wywiad ten ukazał się drukiem na arkuszach maturalnych, uczniowie mogliby na jego przykładzie przeprowadzić prosty dowód logiczny. Ten mianowicie, że przeczyć samemu sobie jest bardzo łatwo. Gdy Lis tradycyjnie napluł szerokim gestem na tabloidy, prowadzący wywiad Grzegorz Kopacz przypomniał mu, że sam przed laty informował brukowce o nowej fryzurze. Ściągnięty z cokołu gość postanowił błyskawicznie na niego wrócić. Pomstował więc, że dziennikarze tracą społeczne zaufanie, ale zaraz potem wycedził, co naprawdę o nich sądzi. „Najgorsze jest to, że reguły zaprzeczające elementarnym standardom dziennikarskim przelewają się z brukowców do reszty prasy. Już nie tylko, kiedy odpalam Internet, ale też gdy włączam telewizor czy biorę gazetę, coraz częściej zadaję sobie pytanie: „Prawda czy kłamstwo?”. A ja podczas lektury tego wywiadu zastanawiałem, czy nie jest przypadkiem tak, że przykład idzie z góry? Pytanie: „Zastanawia mnie, co pan doradza prezesowi Edipresse Polska SA. To wydawnictwo też ma tytuły kolorowe”. Odpowiedź: „Od wielu miesięcy nie jestem już doradcą Edipresse, więc niczego nie doradzam. Doradzałem w sprawie »Przekroju«, to chyba nie brukowiec”. Pytanie: „A prezes Zbigniew Napierała jeszcze wczoraj mówił mi, że jednak współpracujecie. Zrobił mnie w konia?”. Odpowiedź: „Nie zrobił. Przez wiele lat byliśmy sąsiadami przez płot i jak się spotykamy, nasze rozmowy mogą mieć charakter różnego rodzaju wzajemnych porad”. No, więc jak? Niczego prezesowi nie doradzam, ale nasze rozmowy mogą mieć charakter porad? Albo kwestia „miękkiego” wywiadu Lisa z Jaruzelskim. Gwiazdor TVP tłumaczy: „Mam świadomość, że ostry atak na generała Jaruzelskiego powoduje, że on natychmiast zyskuje całą sympatię widzów”. Ciekawe, czy dotyczy to także innych gości? Czyżby ataki Lisa na wybranych posłów brały się stąd, że chce dla nich jak najlepiej? Na koniec bohater roku rozprawił się z poglądem, że wiele rzeczy robi dla tzw. lansu. Jednak tuż po ukazaniu się wywiadu w „Pressie” gościł w swoim programie Owsiaka. Owsiak podziękował mu, że przeznaczył auto na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Czy to Lisa nie żenuje bardziej niż zdjęcia żony Hani w markecie? A skąd. To żaden lans, to przecież zwyczajna promocja auta, którą tylko ludzie skrajnie nieżyczliwi mogliby nazwać autopromocją.