Francois Ozon, subtelny i zarazem przewrotny badacz meandrów psychiki i męsko-damskich relacji, swój kolejny film poświęcił świadomemu umieraniu. 31-letni Romain, wzięty fotograf mody, podczas jednej z sesji niespodziewanie mdleje. Badania wykazują, że ma raka i mniej niż 5 proc. szansy na wyleczenie. Pożyje jeszcze miesiąc, może rok. Przyjmuje wyrok ze spokojem, odrzuca propozycje chemioterapii, bierze urlop. Nie próbuje niczego nadganiać ani naprawiać. Przepowiednia nadchodzącej śmierci nie wywołuje u niego żadnych przewartościowań. Przeciwnie – jeszcze mocniej i agresywniej niż zwykle rani najbliższych, wyrzuca z domu wieloletniego kochanka. Coś, co w opisie wygląda na melodramatyczny kicz, na ekranie jest patetycznym requiem, świadomym, przyjętym bez buntu, pożegnaniem z życiem. To robi większe wrażenie, niż gdyby Ozon zaserwował nam naturalistyczną scenę umierania. Jego bohater nie jest męczennikiem pokutującym za krótkie, podrasowane narkotykami, alkoholem i męskim seksem życie. Rak nie jest spełnieniem boskiej klątwy (choć twórca nie stroni od niecodziennych odniesień religijnych). To choroba, która może zaatakować każdego.

wtorek | Czas, który pozostał

22.00 | ale kino! | Dramat obyczajowy. Francja 2005