Całe życie głównej bohaterki przepełnione było tajemnicą i niesamowitym doświadczeniem obecności Boga.
– Kiedy Wojciech Nowak zaproponował mi tę rolę, na początku bardzo się wystraszyłam – mówi Kinga Preis. – Jestem osobą wierzącą, ale nigdy nie czułam potrzeby dzielenia się swoją wiarą z innymi. Wiem też, że sprawy duchowe trudno przenieść na ekran. Reżyserzy dotykają ich zwykle powierzchownie albo tworzą odrealnione wizerunki świętych przedstawiając ich jako nadludzi.
Żeby zagłębić się w postać, zaczęłam dość wnikliwie studiować historię stygmatów od czasów świętego Franciszka aż do współczesności. Uświadomiłam sobie, że trudno zrozumieć problem stygmatu temu, kto odczuwając najmniejszy ból, szybko przyjmuje proszek na jego uśmierzenie. Jak więc wytłumaczyć, że są ludzie, którzy bez sprzeciwu przyjmują na siebie ogromne cierpienie?
Wanda Boniszewska urodziła się i wychowała na Wileńszczyźnie. Jako 17-latka wstąpiła do zakonu Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, dziesięć lat później na jej ciele zaczęły pojawiać się stygmaty. Po wojnie nie wyjechała z Wilna, gdzie w 1950 roku została uwięziona i skazana w pokazowym procesie. W odosobnieniu spędziła sześć lat (w tym dużą część w szpitalach psychiatrycznych), a jej szczególne doświadczenie stało się wyzwaniem dla radzieckiego aparatu represji. Stosując wszelkie metody, próbowano zniszczyć ducha wspaniałej kobiety.
– Ukrywała się ze stygmatyzmem przez całe życie – mówił reżyser Wojciech Nowak. – Opowiadała o swoich przeżyciach i doznaniach spowiednikowi, bo nieraz czuła się zagubiona w swoim cierpieniu. Jej współsiostry opatrywały odnawiające się wciąż rany. Sowieccy lekarze uważali, że cierpi na szczególny rodzaj żylaków, choć nie wiedzieli, dlaczego mimo leczenia nieustannie się otwierają.