A gdy kukułka oznajmiła północ, w środku zapanował nieludzki harmider. Każdy z przybyłych miał coś do powiedzenia, jedni krzyczeli, drudzy szeptali, trzeci gadał, czwarty dopowiadał. – Cisza! – ryknął basior, mrużąc wilcze oczy. – Zaczynamy głosowanie! Kto z zebranych jest za tym, by kaczki nie mówiły nawet w Wigilię, zechce podnieść tylną łapę i nasikać na przycisk. Dziękuję. Kto się wstrzymał, nie widzę. Kto jest przeciw? Tylko mysz pod miotłą. Biedna, bo głupia. Brawa dla pozostałych. Informuję, że kwaczące nie mają wstępu do leśniczówki i jest to realizacja postulatu sikorki o dorżnięciu watahy za permanentne sianie nienawiści do mnie i kaszalota. A teraz powitajmy brawami lisa, który wykona utwór „Stary niedźwiedź mocno śpi”.
Po programie artystycznym na scenę wychodziły kolejno: osioł, który upierał się, że nie jest tchórzem, tchórz, który bał się przyznać, że jest baranem, wreszcie świnia wycierająca sobie twarz cytatami z Gombrowicza. Wigilijne spotkanie zakończyły tańce, kaszalot pląsał z wroną, która wciąż dowodziła, że uratowała orła, choć wszyscy widzieli, że chciała go rozdziobać. Na koniec zwierzęta odśpiewały kolędę prawdziwych dziennikarzy: „Moc się rodzi, Bóg truchleje” i wobec utraty zdolności mówienia rozeszły się do codziennych zajęć. – Co za ludzie – skwitowała mysz następnego dnia, ponieważ mówiła po ludzku, kiedy tylko chciała. A teraz morał.
Czemuś biedny, boś głupi – to stare przysłowie.
Bo dziś życie w Polsce inne nam podpowie.
Że biedny tak naprawdę, jest tylko ten głupi,