– To było duże ryzyko – mówi „Rz" aktor. – Scenariusz bardzo mi się spodobał, ale kto może wejść w buty Anthony'ego Hopkinsa? Dlatego wahałem się, czy tę propozycję przyjąć. Jednak scenarzysta i producent Bryan Fuller przekonał mnie. Poprosił, żebym dał mu 10 minut. Zaczął mówić o swoim serialu i po dwóch godzinach nadal siedzieliśmy przy stole, a on opowiadał i opowiadał.
Z powieści na ekran
Hannibal Lecter pojawił się w 1981 roku w powieści Thomasa Harrisa „Czerwony smok". Pierwszą ekranową twarz dał mu pięć lat później Brian Cox w filmie „Łowca" Michaela Manna. Ale legenda intelektualisty-kanibala narodziła się dopiero w 1991 roku, gdy Jonathan Demme zekranizował drugą książkę Harrisa z tego cyklu – „Milczenie owiec". Sukces przeszedł wszelkie oczekiwania.
Amerykańska Akademia Filmowa obsypała film Oscarami we wszystkich najważniejszych kategoriach (najlepszy film, reżyseria, scenariusz, dwie główne role), a widzów zafascynował demon zła ucieleśniony przez genialnego Anthony'ego Hopkinsa. Brytyjczyk powtórzył swoją kreację w dwóch kolejnych tytułach – „Hannibalu" (2001) i „Czerwonym smoku" (2002). Cztery lata później Harrisowski morderca odżył w kinach raz jeszcze w „Hannibalu. Po drugiej stronie maski", gdzie przybrał twarz Francuza Gaspara Ulliela. Nas ten obraz Marka Webbera interesował o tyle, że scenografię zrobił do niego Polak Allan Starski.
Powrót kanibala
Dzisiaj Hannibal Lecter znów wraca na ekrany. Tym razem małe. Współczesny świat coraz częściej widzi złożoność życia i historii, analizując genezę zła. A zło potrafi bardziej fascynować niż lekko nudnawe dobro. W telewizjach królują więc seriale unikające oczywistości, których bohaterowie bywają antypatyczni czy groźni, jak choćby seryjny zabójca z „Dextera". Ale Lecter różni się od nich zasadniczo.