Sen w lustrzanej sali przytłaczającej liczbą odbić postaci kogoś i coś przypominających. Taki jest „Ślub” Witolda Gombrowicza w wizjach reżysera i scenografa Waldemara Zawodzińskiego. Z trzech dramatów Gombrowicza: „Iwona, księżniczka Burgunda”, „Operetka”, „Ślub”, ten ostatni jest uważany za najtrudniejszy. To ironiczne nawiązanie do dzieł Szekspirowskich i polskiego romantyzmu. Rozgrywka między historią a jednostką, poszukiwanie miejsca i tożsamości odbywające się na różnych piętrach realności i snu.
Henryk (Marek Kałużyński) jawi się w trzech postaciach – jest nim także Władzio (Mariusz Witkowski) i Pijak (Michał Staszczak). Są obok siebie fizycznie obecni we śnie przywołującym strzępy zdarzeń oraz postacie zmieniające osobowość, twarze i powinności. Tak jak Matka (Ewa Wichrowska), która jest też karczmarką Katarzyną i Królową, czy Karczmarz Ignacy stający się Królem i Ojcem (Andrzej Wichrowski). A Mania, narzeczona Henryka, jawi się jako Służąca i Księżniczka (Matylda Paszczenko).
Niezwykłe wrażenie robi galeria Dostojników. Wszystkie te postacie tkwią nieruchomo za ścianą z pleksi. Grane przez starych ludzi siedzą nago w maskach tlenowych jak sztucznie podtrzymywane przy życiu upiory dawnej przeszłości w stanie niemal agonalnym.
W plątaninie medycznych rurek przytwierdzone są medale za zasługi.
[i]28.10 (wtorek), godz. 18[/i]