Wyróżniona Nagrodą Kościelskich i nominowana do Angelusa pasjonująca opowieść o alternatywnej rzeczywistości początku XX wieku.
W 1924 roku szalony matematyk i hazardzista Benedykt Gierosławski wyrusza ekspresem transsyberyjskim do Irkucka w poszukiwaniu ojca. Zleceniodawcą wyprawy jest Carskie Ministerstwo Zimy, które ma nadzieję, że Gierosławski senior porozumie się z Lutymi - aniołami mrozu, którzy niemal całą planetę skuli lodem.
Ta historia, którą czyta się jak baśń, pełna jest intryg miłosnych, politycznych i kryminalnych. Główny bohater spotyka na swej drodze postacie historyczne tak różne, jak Rasputin i Piłsudski, także inżynierów, naukowców. Powieść liczącą tysiąc stron czyta się niemal jednym tchem, czasem wręcz z wypiekami na twarzy. Wiele obiecywałem sobie po tym spektaklu, gdy dowiedziałem się, że inscenizacji podjął się Janusz Opryński. Zachwycił widzów przed kilku laty szaloną inscenizacją „Braci Karamazow" a wcześniej doskonałą reżyserią m.in. „Wspomnień z domu umarłych", „Homo Polonicusa", był też współtwórcą inscenizacji „Idioty".
Po tych doświadczeniach Janusz Opryński wyrobił sobie markę inscenizatora, który doskonale czuje klimat rosyjskiej literatury, specyfikę słowiańskiej duszy itp. Tego typu doświadczenie wydawały się bezcenne dla inscenizacji „Lodu". Niestety ,mimo szlachetnych pobudek trudno ją uznać za udaną.
Spektakl zaproszony na Warszawskie Spotkania Teatralne grany na Scenie na Woli nużył monotonią. Nastroju nie budowała muzyka grana na żywo, pełnokrwiste postacie z książki na scenie wyglądały jak jednowymiarowe.