Wiesław Saniewski o "Domu kobiet" w Teatrze TV

Reżyser Wiesław Saniewski opowiada Małgorzacie Piwowar o dzisiejszej premierze sztuki Zofii Nałkowskiej w Teatrze TV.

Aktualizacja: 06.03.2016 19:39 Publikacja: 06.03.2016 18:43

Foto: TVP

"Rzeczpospolita": Czy napisany w 1930 roku „Dom kobiet" nie jest dziś ramotą obyczajową?

Wiesław Saniewski: Nie. Bo o tym, czy coś jest ramotą czy też nie, wcale nie decyduje data, a ściślej mówiąc, epoka, w której  utwór powstał. Ramota może być równie dobrze „jeszcze ciepła", napisana całkiem niedawno. To, co jest istotą sztuki Nałkowskiej, nic nie straciło na aktualności. Zmieniły się obyczaje, mentalność, ale nie natura ludzka. Adaptując niemal stuletni tekst, postanowiłem osadzić dramat we współczesności, rezygnując przy okazji z rodzajowości i anachronizmów. Wspólnie z aktorkami pracowaliśmy nad dialogami. Staraliśmy się wydobyć z nich to, co w sztuce jest ponadczasowe, wciąż żywe.

A co pana zdaniem jest w dramacie Nałkowskiej żywe i współczesne?

Przede wszystkim warstwa psychologiczna. „Dom kobiet" jest gęsty od wątków pokazujących zawiłości naszej natury, ujawniającej się w nieoczekiwany sposób w najmniej spodziewanych momentach. To opowieść o miłości i zdradzie, o śmierci bliskich, poczuciu straty i o lękach. O kobiecej psyche, oczywiście. Nałkowska ukazuje wachlarz skomplikowanych odczuć kobiecej duszy, także w relacjach z mężczyznami. Wprawdzie nie ma ich tu fizycznie, ale są głównym tematem rozmów, wspomnień, przyczyną emocjonalnych stanów bohaterek.

Trzy pokolenia kobiet, pięć wdów. Ani jednej szczęśliwej historii. Powodem tych nagromadzonych nieszczęść są przede wszystkim mężczyźni?

No, jednak niezupełnie. O mężczyznach mówi się w sztuce niemal bez przerwy, wcale niekoniecznie źle. W tym sensie jest to też opowieść o mężczyznach. Dla mnie to jednak przede wszystkim rozmowa o naturze ludzkiej, o jej tajemnicy. Świadczą o nas słowa i czyny, ale one nie mówią wszystkiego. Nie wiemy do końca, co nami kieruje. Kluczowe są nasze myśli. Jedna z bohaterek Nałkowskiej mówi, że między jednym człowiekiem a drugim rozpościera się ciemność. Tą strefą są ich myśli. Myśli, których nie potrafimy poznać ani przeniknąć. Chciałoby się powiedzieć – na szczęście.

Bardzo aktualnie brzmi wątek o podwójności życia...

Jeden z wątków, najbardziej banalny, ale dzisiaj dość powszechny, to historia nieżyjącego już męża najmłodszej wdowy mającego równocześnie dwie rodziny, w których raz jest mężem, raz konkubentem i w obu przypadkach odpowiedzialnym ojcem. Drugi wątek już nie jest tak oczywisty. Powraca w nim dyskurs o dwoistości natury ludzkiej: kochająca żona zdradza męża, przez co głęboko cierpi. Problemem są jednak dla niej nie tyle wyrzuty sumienia z powodu zdrady, ile niemożność zrozumienia i zaakceptowania samej siebie. Także emocji, które pozostają w sprzeczności z jej moralnością i wychowaniem.

A teraźniejszość ujawnia prawdę o przeszłości.

Bo nie ma tak, że raz zapisana przeszłość staje się jedyna, ostateczna. W zależności od tego, jak oświetlamy zdarzenia, staje się wciąż inna. My się zmieniamy i przeszłość, którą, wydawałoby się, znamy, także może się zmieniać wraz z nami, co czasami bywa bolesne.

Myśli pan, że można by napisać analogiczny „Dom mężczyzn" po przejściach?

Można, ale o ile znam mężczyzn, są oni często mniej skomplikowani niż kobiety. Więcej w nich oczywistości, mniej tajemnicy. Są bardziej wprost. Może taka sztuka byłaby ciekawa, a nawet zabawna, ale raczej nie miałaby głębi sztuki o kobietach. Kiedy przed zdjęciami do „Nadzoru" znalazłem się w kilku kobiecych więzieniach, by zrobić dokumentację, odkryciem nie było to, że wśród skazanych i strażniczek obecna jest przemoc – może nawet większa niż w męskim więzieniu – ale że jest ona znacznie głębsza, bo dokonuje się nie tylko na poziomie fizycznym, lecz przede wszystkim psychicznym, emocjonalnym.

Skąd ta potrzeba opowiadania o kobietach?

Raczej ciekawość. Kobieta jest dla mnie synonimem tajemnicy, wieloznaczności i psychologicznej komplikacji. To mnie jako reżysera naturalnie pociąga. Kobiety są na ogół wrażliwsze, ale też trzeźwiej oceniają rzeczywistość. Są silne, nawet gdy tego nie widać, a jednocześnie – bardziej otwarte.

I z takimi też aktorkami miał pan do czynienia na planie „Domu kobiet". Dość przypomnieć, że były wśród nich: Anna Polony, Joanna Szczepkowska, Maria Pakulnis, Danuta Stenka, Maja Ostaszewska...

To było oczywiście wyzwanie. Praca z takimi osobowościami nie zawsze jest łatwa, za to inspirująca. Na szczęście od pierwszych rozmów i prób świetnie się rozumieliśmy.

Po stronie której postaci jest pańska sympatia?

Trudne pytanie. Z jednej strony imponuje mi mądrość życiowa seniorki rodu, z drugiej jednak – ciekawią mnie postacie bardziej złożone, wielowymiarowe, np. Joanna grana przez Maję Ostaszewską, rozdarta między uczciwością a zdziwieniem, że człowiek jest tak wieloznaczny i że nie zawsze jego uczucia, emocje i czyny są zrozumiałe nawet dla niego samego.

Dobra reżyseria, gwiazdorska obsada

„Dom kobiet" Zofii Nałkowskiej to rzadki przypadek w literaturze dramatycznej, gdy wszystkie role rozpisane zostały na aktorki. I mają one co grać, bo relacje między nimi są skomplikowane, m.in. z powodu więzów rodzinnych i trudności wyłącznego obcowania kobiet z kobietami – w tym świecie mężczyźni są fizycznie nieobecni. Osiem pań reprezentujących trzy pokolenia i całą gamę trudnych życiowych doświadczeń to nie sielanka, lecz węzeł gordyjski, który trudno rozplątać. Zrealizowane przez Wiesława Saniewskiego przedstawienie ma gwiazdorską obsadę (Anna Polony, Maja Ostaszewska, Joanna Szczepkowska, Danuta Stenka, Maria Pakulnis, Joanna Kulig, Małgorzata Potocka, Katarzyna Sawczuk) i już to jest wystarczającym powodem, by je obejrzeć. –m.p.

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły