Być może poruszanie najgłębszych życiowych kwestii: miłości, spełnienia, prawdy w relacjach oraz tworzenia i odbierania sztuki, pozostało niezrozumiane przez światową publiczność, bo wymieszano je z faktami z życia wielkich – Fryderyka Chopina oraz jego przyjaciela Ferenca Liszta – do których dodano nieco fantazyjnej fikcji, a całość podlano sporymi ilościami specyficznego brytyjskiego poczucia humoru. Autorką scenariusza jest Sarah Kernochan, a reżyserem James Lapine, reżyser zresztą teatralny, co bardzo w tym filmie widać.
Polski tytuł „Improwizacja” nie jest zupełnie niefortunny, choć można było też zostawić oryginalne „Impromptu”. W kręgach muzycznych jest ono znane jako nazwa formy, która ma wyglądać na spontaniczną improwizację. Kto zaś pragnąłby poznać etymologię tego słowa, znajdzie francuskie, czyli łacińskie, „impromptus” jako przeciwieństwo „promptus”, czyli „gotowy”. Chopin, istotnie, był nieprzygotowany na nagłą i żarliwą miłość Sand i musiał improwizować, ale ten sam Chopin doprowadził tę właśnie romantyczną formę muzyczną do doskonałości.
Czytaj więcej
Geniusz Chopina inspiruje rzesze twórców wszelkich dyscyplin sztuki, w tym filmu, poczynając od k...
A oto, pokrótce, fabuła: George Sand występuje jako prawdziwy mężczyzna – szczupła i filigranowa Judy Davis w męskich outfitach rzuciła już wszystkie wyzwania patriarchalnemu i klasistowskiemu społeczeństwu dziewiętnastowiecznej Francji. Rozwiodła się, pije, pali, zarabia jako pisarka, sama utrzymuje dzieci, często zmienia kochanków, jeździ konno, tapla się w błocie, a nawet się pojedynkuje. Jednak spełnienia nie osiąga, bo – uwaga, będzie niepoprawnie – potrzebna jest jej do tego, jako prawdziwej artystce i kobiecie wyzwolonej, miłość prawdziwego mężczyzny, którego mogłaby zostać niewolnicą (to cytat ze scenariusza). A kimże jest prawdziwy mężczyzna? Oczywiście tylko i wyłącznie artystą, którego sztuka prawdziwie dotyka duszy. Tylko za takim będzie się wolna kobieta uganiać i tylko takiemu powie: „kocham mocno, na wyłączność i niezłomnie” (to też cytat).
Sand oczywiście przyjaźni się z Lisztem i dzięki niemu słyszy o Chopinie, w którym się zakochuje, zanim go pozna; marzy o nim, ściga go, mijają się. Tymczasem ma na głowie dwoje małych dzieci, na szczęście bardzo niezależnych i rezolutnych (po mamusi), oraz około trzech kochanków, którzy pozostają z nią w związkach o różnym statusie aktualności. Liszt (w tej roli świetny Julian Sands) tkwi w toksycznym konkubinacie z hrabiną Marie d’Agoult (genialna Bernadette Peters), a Chopin wydaje się być zupełnie oderwanym od rzeczywistości arystokratą z innego świata, o innych wartościach, dystyngowanym, szlachetnym, schorowanym, wykwintnym i cnotliwym.
Hugh Grant doskonale się odnalazł w tej roli. Aktor ma słusznie opinię nie tylko świetnego w swoim fachu, ale i przystojnego, lecz faktem pozostaje, że ma nieco zbyt krótką górną wargę. W języku angielskim wyrażenie „stiff upper lip” oznacza nie tylko taki układ twarzy, ale też jest idiomem na słynną „angielską flegmę”, zachowywanie spokoju za wszelką cenę. Pamiętamy zaambarasowanego Hugh z filmu „Notting Hill”, i takimże był Chopinem: ujmującym i subtelnym, o błękitnych oczach, dreamy eyes, nawet jeśli nie miał pięknego słowiańskiego wielkiego nosa ani wydatnych ust jak nasz Fryderyk.
Czytaj więcej
Pełną wigoru, radości, niepokojów i uniesień warszawską młodość Chopina ukazał tuż po wojnie film...
Genialną postacią w obsadzie jest też Emma Thompson w roli komicznej Księżnej d'Antan, głupawej przedstawicielki arystokracji spod znaku jelenia na rykowisku, która tkwi w okowach nudnego małżeństwa i chętnie odda się, nie bójmy się tego słowa, sztuce (bądź jej przedstawicielom). Zabawny mąż księżnej (Anton Rodgers), zazdrosny kochanek George Sand, czyli pisarz Félicien Mallefille (Georges Corraface) i przyjacielski kochanek George, czyli malarz Eugène Delacroix (Ralph Brown), to popis doskonałego aktorstwa. Ale najlepszy z nich był frapujący kochanek George, pisarz Alfred de Musset (w tej roli wystąpił Mandy Patinkin, niezapomniany Avigdor z „Yentl” Barbry Streisand).
Wrażliwa George Sand w widoczny sposób odstaje zarówno od pretensjonalnej klasy aspirującej, jak i od toksycznej bohemy, której patologię ilustruje związek Ferenca Liszta z hrabiną Marie d’Agoult – włos się na głowie jeży, jakie ta para sobie nawzajem piekło robiła, i nie jest to fikcja scenopisarska. Sand natomiast naprawdę kocha Chopina, a i on poznaje się w końcu na niej; tych dwoje jest w stanie prawdziwie się zrozumieć i stworzyć piękny związek, co następuje pod koniec filmu. Zanim jednak dojdzie do szczęśliwego wspólnego wyjazdu na Majorkę, Chopin stosuje uniki, gorszy się i ucieka, George naciera, Marie snuje intrygi, a fabuła filmu przypomina włoskie opery Mozarta: mamy George na balu w sukni kolorów polskiej flagi, mamy mezalianse, skandale, listy miłosne, sfałszowane podpisy, ucieczki przez okno, konia defekującego na rękopis książki, pojedynki i rany postrzałowe.
Czytaj więcej
Na początku była sztuka Jarosława Iwaszkiewicza. Publikowano ją w odcinkach na łamach "Skamandra"...
Film zilustrowany jest muzyką Chopina, nie tylko „Impromptu cis-moll” dedykowanym Julianowi Fontanie, oraz kompozycjami Liszta i Beethovena. Mamy też brytyjski, jak sądzę, ukłon w stronę Shakespeare’a: goście domu d'Antan jako artyści postanawiają uświetnić swój pobyt wystawieniem pospiesznie napisanej sztuki – Chopin improwizuje do niej na żywo muzykę. Przedstawienie opowiada o Noem i potopie, coraz bardziej wyśmiewając głupotę i prymitywizm gospodarzy, aż urażony Chopin przerywa akompaniament protestując przeciwko takiej niestosowności towarzyskiej, a i tak wszystko kończy się wielkim wybuchem, bo pomysłowe dzieci George podkładają wcześniej do kominka polano naładowane prochem.
Scenariusz nie jest doskonały, miejscami niespójny, trochę patetyczny, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zawarto w nim wiele mądrości i prawdy, dla niepoznaki w komicznym kostiumie. George Sand to kochająca i czuła matka, mądra i wrażliwa opiekunka wobec własnej chorej matki; w miłości do Chopina nieco zbyt matczyna, ale czyż tak nie było? Choć była od niego starsza raptem o sześć lat. Chopin w „Impromptu” jest za to zbyt sztywny i nieśmiały, ale może amerykańscy twórcy nie wiedzieli, iż był z natury namiętny i porywczy, że aż łamał ołówki, by nie krzyczeć na swoich uczniów. Był między Chopinem i Sand ogień. I w nim był ogień, zanim jego ciało, owa „nieszczęsna kolekcja kości” (to też cytat), padło, choć tej części historii nie ma w filmie.