„Lecimy do Rosji, by wzmocnić stosunki naszych braterskich krajów" – napisał Nicolas Maduro na Twitterze przed odjazdem.
– Pieniądze chce dostać, mamiąc Kreml hasłami antyimperialistycznymi i antyamerykańskimi – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski ekspert rynku energetycznego Michaił Krutichin.
Inflacja w Wenezueli bije rekordy i sięga 1 370 000 proc., z kraju emigrowało ok. dwóch milionów obywateli, sąsiednie państwa żądają od ONZ pomocy, gdyż nie radzą sobie z taką ilością uciekinierów, USA zaś obłożyły go sankcjami. – A Rosja poprzez koncern Rosnieft dała Madurze w ciągu ostatnich lat 6 mld dol., bez nadziei otrzymania ich z powrotem – powiedział Krutichin.
Formalnie Caracas dostało miliardy w zamian za udziały w swoim wydobyciu ropy naftowej. Jednak w zeszłym miesiącu do Wenezueli jeździł szef Rosnieftu i bliski przyjaciel prezydenta Putina Igor Sieczin z pretensjami, że nie dostaje obiecanej ropy. Zdenerwowani Rosjanie zauważyli, że „Wenezuela znacznie solidniej obsługuje dług chiński niż rosyjski". Wcześniej jednak prezydent Maduro spotkał się w swoim pałacu w Caracas z grupą rosyjskich ekonomistów i finansistów, z którymi omawiał „uzyskanie gospodarczej niezależności (przez Wenezuelę)".
– Cała ta dotychczasowa pomoc wygląda jak nieźle obmyślony „szary schemat" – wyciągania pieniędzy z rosyjskiego budżetu i dzielenia się. Nie wiem tylko, kto je dostaje: Maduro, rosyjscy urzędnicy czy może obie strony – mówi Krutichin.