Czwartek upłynął w Hiszpanii pod znakiem protestów przeciw parlamentarnej inicjatywie lewicy. Oburzenie wyrażały ugrupowania polityczne, hierarchia Kościoła katolickiego, stowarzyszenia nauczycieli i rodziców, organizacje świeckie i religijne. „Krzyż stawia opór” – napisał w piątek „El Pais”. „Zjadliwa reakcja konserwatystów wystrasza rząd i hamuje wysiłki na rzecz laickości szkoły” – ubolewał lewicowy dziennik. W jego ankiecie internetowej za usunięciem krzyży z hiszpańskich szkół opowiedziało się trzech na czterech czytelników.
Zdaniem dyrektora Hiszpańskiego Forum Rodziny Benigno Blanco oświadczenie José Zapatero to tylko chwilowa kapitulacja socjalistów. Radykalna lewica nie spocznie, dopóki rząd nie wróci do tej sprawy, bo taki właśnie jest jej program dla Hiszpanii: wykorzenić wszelkie przejawy religijności z życia publicznego.
– Na szczęście społeczeństwo hiszpańskie jest coraz lepiej zorganizowane. Pozbyło się już kompleksów i coraz śmielej manifestuje swoje poglądy, na przykład podczas wielkich protestów w obronie życia – mówi Blanco „Rz”.
Rząd czeka wkrótce głosowanie nad nowym prawem aborcyjnym, które zezwoli na usuwanie ciąży na życzenie. Budzi ono w Hiszpanii wielkie emocje. Najbardziej kwestionowany – nawet przez część polityków partii rządzącej – jest zamiar umożliwienia aborcji nieletnim bez zgody i wiedzy rodziców. Parlamentarna arytmetyka zapewnia rządowi sukces podczas głosowania, ale sprawa wywołała już tyle protestów, że nie można wykluczyć zmiany tego zapisu. Nic dziwnego, że rząd wolał wycofać się rakiem z kolejnej wojny – o krzyże. Tym bardziej że ma jeszcze na głowie katalońskich separatystów (13 grudnia organizują niepodległościowe referendum), przewodnictwo w UE (od 1 stycznia), nie mówiąc o kryzysie gospodarczym, który Hiszpania znosi gorzej niż inne kraje Europy (rekordowe bezrobocie w Unii).
Sprawa krzyży na pewno jednak wróci przy okazji głosowania nad projektem ustawy o wolności religijnej, nad którym pracuje rząd. Zapatero obiecał, że będzie zabiegał o „maksymalny konsensus” wszystkich sił politycznych. Z góry jednak wiadomo, że w tej sprawie konsensus jest niemożliwy.