Liczący 12,5 kilometra płot – wysoki na 3 metry i zakończony drutem kolczastym – powstał w okolicy miasta Orestiada, gdzie grecko-turecka granica biegnie przez suchy ląd (większość ok. 200-kilometrowej granicy stanowi rzeka Evros, tur. Meric). Dodatkowo na granicznej rzece umieszczono 26 pływających zapór. Koszt całej inwestycji wyniósł 3,2 mln euro.
Powodem podjęcia przez rząd grecki na początku 2011 r. decyzji o ochronie granicy był wyraźny wzrost ilości nielegalnych imigrantów w ostatnich latach. Szacuje się, że tylko w roku 2011 na obszar Unii Europejskiej przeniknęło przez granicą grecko-turecką nawet 100 tys. osób. W samej Grecji nielegalnych przybyszów jest już 300–400 tys. Z jednej strony powoduje to dodatkowe wydatki rządu, z drugiej zaś wywołuje niezadowolenie Greków i wzrost nastrojów ksenofobicznych.
– Nie wiązałbym decyzji o budowie płotu granicznego z powstaniem szowinistycznej partii Złoty Świt, jednak trudno nie zauważyć, że obecność nielegalnych imigrantów nie podoba się większości Greków – mówi „Rz" Georgios Tzogopoulos z ateńskiego think-tanku Eliamep. Liczba osób usiłujących dostać się na teren Unii Europejskiej przez Grecję gwałtownie wzrosła po wybuchu tzw. arabskiej wiosny, a ostatnio najwięcej jest uciekinierów z ogarniętej wojną Syrii. – Rząd o pomoc w ochronie naszych granic prosi Unię Europejską, argumentując, że napływ nielegalnych imigrantów nie jest tylko problemem Aten – mówi Tzogopoulos.
W szczytowym okresie nasilenia szmuglu imigrantów zieloną granicę między Grecją a Turcją usiłowało przekroczyć nawet 300 osób dziennie. – Zbudowanie płotu granicznego i zwiększenie liczebności pograniczników z 400 do ponad 2 tys. znacznie ograniczyło skalę zjawiska – mówi Ewa Moncoure z biura prasowego Fronteksu, unijnej agencji monitorującej sytuację na zewnętrznych granicach UE. Frontex pomaga też służbom greckim, delegując do pracy na granicy z Turcją 70–80 funkcjonariuszy z innych państw unijnych.
Coraz ważniejsza staje się też ochrona rozległych i trudnych do kontrolowania granic morskich Grecji. Po uszczelnieniu granicy lądowej co tydzień ok. 200 nielegalnych imigrantów próbuje szczęścia, płynąc przez morze. Dla wielu kończy się to tragicznie, co ilustruje zatonięcie w ubiegły piątek łodzi z azjatyckimi imigrantami koło wyspy Lesbos. Z 28 płynących nią osób przeżyła tylko jedna.