– Prawie 60 procent Włochów zagłosowało na partie, które opowiadają się przeciw zaordynowanym przez Unię Europejską metodom walki z kryzysem. A główny zwolennik oszczędności budżetowych premier Mario Monti nie dostał nawet 10 procent. Bruksela musi się obudzić – mówi „Rz" Vincenzo Scarpetta, ekspert londyńskiego think tanku Open Europe.
Oszczędność boli
Nawet jeśli włoskie społeczeństwo nie ma racji i recepta zapisana przez Brukselę, w porozumieniu z Berlinem, jest słuszna, to wynik wyborczy pokazuje, że koszty oszczędności są zbyt bolesne i w demokratycznych testach ich zwolennicy przegrywają. – Włoch nie można zignorować, to trzecia gospodarka strefy euro – zauważa Scarpetta.
Na razie jednak Bruksela i inne ośrodki promujące politykę oszczędności nie ustępują. – Zobowiązania podjęte przez Włochy pozostają w mocy i Komisja Europejska oczekuje ich wypełniania – powiedział Olivier Bailly, rzecznik KE.
Włoski dług publiczny sięga 128 proc. produktu krajowego brutto, co jest największym – po Grecji wskaźnikiem w UE. Obniżenie go jest ciężkie w sytuacji, gdy gospodarka jest w kryzysie. W tym roku dochód narodowy ma się zmniejszyć o kolejny jeden procent, co oznacza mniejsze wpływy budżetowe z podatków.
Po wyborach we Włoszech: Chaos i niepewność