Kłamstwo Jerome'a Cahuzaca pogrąża francuski rząd. Po wielu miesiącach zaprzeczeń były minister budżetu niespodziewanie przyznał we wtorek, że jednak posiadał tajne konta bankowe w Szwajcarii i Singapurze, na których zgromadził przynajmniej 600 tysięcy euro.
Sprawa jest wyjątkowo pikantna, bo w ekipie socjalistycznego prezydenta Francois Hollande'a to właśnie Cahuzac był od maja zeszłego roku odpowiedzialny za ściganie bogatych Francuzów, którzy uciekali za granicę przed pazernością francuskiego fiskusa. W tym słynnego aktora Gerarda Depardieu i właściciela holdingu luksusowych marek LVMH Bernarda Arnault.
Wczoraj szef opozycyjnej UMP Jean-Francois Cope zażądał dymisji ministra gospodarki i finansów Pierre'a Moscovici, któremu bezpośrednio podlegał Cahuzac. – Każdy inny podatnik byłby znacznie dokładniej prześwietlony przez służby skarbowe niż Cahuzac, na którym od wielu miesięcy ciążyły przecież poważne zarzuty – uważa Cope.
Jeszcze dalej poszła szefowa Frontu Narodowego Marine Le Pen. Jej zdaniem tylko dymisja rządu i rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego rozwiąże kryzys.
W normalnych warunkach żądania Le Pen byłyby traktowane jako folklor polityczny. Ale nie tym razem. Sondaże poparcia dla Hollande'a (31 proc.) i premiera Jean-Marca Ayrault (36 proc.) są bowiem katastrofalne. A sprawa Cahuzaca może je ściągnąć zupełnie na dno.