„Rzeczpospolita”: Jakim politykiem jest Swiatłana Cichanouska?
Dr Mirosław Oczkoś: Wiatr historii zawiał tak, że stała się polityczką. Widzę w niej bardzo mądrą osobę, zarówno życiowo, jak i politycznie. Ostatnio powiedziała, że chce być przejściowym prezydentem Białorusi. To wyraz mądrej strategii. Jest przekonana, że wygrała wybory, ale pokazuje zarazem, że nie idzie na konfrontację. Opuściła Białoruś, ale nie zgadzam się z zarzutami, że stchórzyła, uciekła. Postawiła na szczerość, mówiąc, że musi chronić swoje dzieci – to pokazuje człowieczeństwo. Politykę uprawia się w warunkach realnych, a te są takie, że mąż Cichanouskiej jest w więzieniu, a ona sama została twarzą wolnej Białorusi. W więzieniach na Białorusi jest pełno polityków, którzy utracili wpływ na to, co się dzieje. Jeśli Swietłana zdecydowałaby się na zderzenie, to można by się spodziewać wszystkiego – zatrutej herbaty, potrącenia przez przypadkowy samochód, napaści – takie są realia białoruskie. Jej postępowanie świadczy o tym, że jest bardzo mądrą osobą i do polityki podchodzi bardzo w sposób racjonalny. Będąc na Litwie, może być aktywna.
Jej wystąpienia nie są porywające, dynamiczne, entuzjastyczne.
Mamy w świadomości utrwalony obraz polityka wiecowego, który krzyczy, mówi podniesionym głosem i porywa tłum. Cichanouska też porywała tłumy, ale nie potrzebowała do tego wyjątkowej ekspresji. Można sie posłużyć daleko idącą analogią – w Polsce podczas kampanii prezydenckiej Andrzej Duda krzyczał na wiecach, a jego wystąpienia nie były oceniane jako dobre. Ta ekspresja zależy od typu osobowości. Swiatłana Cichanouska wychowała się w konkretnych realiach – w kraju autorytarnym. Jest żoną opozycjonisty. Polityka na Białorusi jest inna od zachodniej – to walka. Jeśli ona teraz zradykalizowałaby język, nie osiągnęłaby nic. Była na wiecach, które narastały w trakcie kampanii, obserwowała to, co się działo. Gdyby była konfrontacyjna, to siły Putina i Łukaszenki szybko by ją uciszyły, a Białorusini nic by nie zyskali. Jej emigracja była dobra nie tylko ze względu na dzieci, które chciała chronić, ale też na to, że tam ma większe pole manewru. Oczywiście musi być z Białorusinami i na pewno w stosownym momencie się pojawi. W jej wypowiedziach jest wiele mądrości. Na razie proponuje nowe wybory, a jeśli je udałoby się zorganizować, oznaczałoby to, że Łukaszenka i Putin zgodziliby się na koniec kariery politycznej dotychczasowego prezydenta Białorusi.
Czyli ekspresja to nie wszystko?