Opozycja zaciera ręce. Z najnowszego sondażu tygodnika „Journal du Dimanche" wynika, że już tylko 20 proc. wyborców ufa prezydentowi. Taki upadek nie zdarzył się żadnemu poprzednikowi Hollande'a, odkąd w 1958 roku generał de Gaulle ustanowił nową konstytucję kraju.
– Polityka prezydenta nie odpowiada zdecydowanej większości obywateli. Ciągłe podnoszenie podatków nie tylko dusi wzrost, ale już nawet nie ogranicza deficytu budżetu. Potrzebne są reformy strukturalne: obniżenie wydatków, większa elastyczność na rynku pracy, przebudowa systemu emerytalnego. Jeśli Hollande się na to nie zdobędzie, rynki finansowe to wymuszą, tylko w sposób brutalny – mówi „Rz" Jean-Francois Cope, lider głównej opozycyjnej partii UMP, robiąc aluzję do losu, jaki niedawno spotkał Hiszpanię i Włochy. Radykalnych inicjatyw ze strony Pałacu Elizejskiego raczej jednak nie będzie.
Winny kryzys
– Przechodzimy teraz okres burzy. Naród jest zdezorientowany, ludzie nie wiedzą, gdzie są. Ale właśnie w takim momencie nie wolno zbaczać z obranego celu. Po latach wszyscy zrozumieją, że na tym polegała wielkość prezydenta – przekonuje „Rz" minister pracy Michel Sapin, jeden z najbliższych współpracowników Hollande'a. I dodaje: do następnych wyborów prezydenckich w 2017 roku nie musimy martwić się o sondaże. Mamy Pałac Elizejski, większość w parlamencie. Nikt nam nie zagraża. Na tym polega siła instytucji francuskiego państwa.
Herve Morin, wieloletni minister obrony, a dziś jeden z liderów francuskich centrystów, uważa, że czas na przeprowadzenie reform strukturalnych dla Hollande'a już się skończył. Trzeba było to zrobić w ciągu pierwszych kilkunastu miesięcy po tryumfalnym powrocie do władzy lewicy w maju 2012 roku, gdy na fali entuzjazmu wyborcy byli w stanie przełknąć bardzo wiele. Dlaczego Hollande nie poszedł tą drogą?
– Francuscy socjaliści są zakładnikami strategicznego sojuszu, jaki przed 30 laty zawarli z komunistami. Dziś co prawda Front Lewicy (nowa emanacja skrajnej lewicy – red.) się od nich odwrócił, ale wśród liderów Partii Socjalistycznej wciąż jest bardzo wielu przeciwników gospodarki rynkowej. To paraliżuje wszelkie inicjatywy prezydenta – uważa Gerard Grunberg, jeden z czołowych francuskich politologów.