Rozpoczynając trzecią kadencję pani kanclerz ogłosiła w Bundestagu plan reform, które mają ostatecznie zapewnić stabilność europejskiej waluty. Pomysł polega na przejęciu przez Brukselę większej kontroli nad budżetami narodowymi: Komisja Europejska podpisywałaby z każdym z krajów eurolandu prawnie zobowiązujące umowy, w ramach których reformy gospodarcze zostałyby nagrodzone pomocą finansową. To wymagałoby jednak jednomyślnego poparcia wszystkich państw UE na rzecz zmiany traktatów europejskich.
– Wiem, że dla wielu narodów reforma traktatów jest czymś trudnym do zaakceptowania. Ale ci, którzy chcą silnej Europy, muszą być gotowi na przekazanie dodatkowych kompetencji Brukseli – oświadczyła pod koniec grudnia pani kanclerz.
Ale chyba nie spodziewała się, że spotka ją tak duży opór we Wspólnocie. Francuski dziennik „Le Monde” odtworzył przebieg zamkniętej debaty na ostatnim szczycie europejskim poświęconej reformie forsowanej przez Merkel. W jej trakcie przeciw pani kanclerz zbuntowały się nie tylko kraje południa Europy, ale także jej dotychczas najwierniejsi sojusznicy: Holendrzy, Finowie, Austriacy.
– Wszystkie umowy muszą respektować prawa parlamentów, nie można naruszyć suwerenności narodowej – oświadczył austriacki kanclerz Werner Faymann.
– Plany ratunkowe napędzają populizm. To jest prawdziwy rak – wtórował mu premier Finlandii Jyrki Katainen.
Merkel poparli tylko szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso i przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Obaj politycy złożą jednak mandat już za kilka miesięcy.
Ostatecznie postanowiono, że do pomysłu europejscy przywódcy wrócą w październiku, a nie – jak do tej pory sądzono – w czerwcu.