Nocne strzelaniny, zasadzki, ataki na posterunki graniczne, przerwane połączenia kolejowe – to przedwyborcza codzienność południowo-wschodniej Ukrainy.
W okolicach miejscowości Wołnowacha miejscowi mieszkańcy odmówili udostępnienia noclegu ukraińskim żołnierzom, którzy jechali na południe obwodu donieckiego, by nadzorować wybory. Wojskowi rozbili obóz na pobliskich polach. Nad ranem zaatakowali ich separatyści. Według oficjalnych danych zginęło 17 żołnierzy, a 32 zostało rannych. Miejsce starcia leży na południe od Doniecka, w połowie drogi do portu w Mariupolu.
Na północy z kolei ukraińskie oddziały ruszyły do ataku na miejscowość Lisiczańsk. W trakcie walk separatyści zajęli pobliski most kolejowy, władze musiały odwołać kilkanaście pociągów, w tym dalekobieżny Ługańsk–Kijów. Według szefa ługańskiego biura Komitetu Wyborców Ukrainy Aleksieja Swietikowa wojskowi chcieli zająć miasto, by umożliwić przeprowadzenie tam wyborów. Tymczasem musieli się wycofać.
– W obwodzie ługańskim z 12 okręgów wyborczych wybory odbędą się jedynie w trzech – mówi „Rz" Swietikow. – W Ługańsku panuje atmosfera stanu wojennego, a ludzie żyją w niepewności. Jednocześnie od trzech dni trwają starcia na granicy ukraińsko-rosyjskiej, gdzie separatyści atakują kolejne posterunki Ukraińców. – Po pierwsze, separatyści mają na celu utworzenie korytarza, by w razie czego uciec do swojej ojczyzny – Rosji – mówi „Rz" ukraiński publicysta Witalij Portnikow. – Po drugie, mają za zadanie destabilizować sytuację w regionie, uniemożliwiając przeprowadzenie wyborów. Moskwa będzie miała wtedy pretekst, by nie uznawać ukraińskiego prezydenta.
Walkom towarzyszy ofensywa propagandowa separatystów. Przywódca Ługańskiej Republiki Ludowej Walerij Bołotow ogłosił wprowadzenie stanu wyjątkowego na terenie swojej „republiki" oraz powszechną mobilizację. – W całym Donbasie separatyści mogą mieć co najwyżej 5 tysięcy bojowników – ocenia w rozmowie z „Rz" ukraiński ekspert wojskowy kpt. Aleksej Arestowycz. – W Ługańsku zaś zmobilizowali już wszystkich, których mogli: jest tam najwyżej półtora tysiąca bojowników działających wspólnie z grupami przestępczymi. Pomagają im milicjanci, którzy w nocy przebierają się w inne mundury i dostają sporą kasę za te „dyżury".