Reklama

Donieck bez wody i z fekaliami za oknem. Ale z rosyjskim paszportem i Putinem w telewizji

Nie ma już Donbasu, niegdyś zamożnego i najbardziej rozwiniętego regionu Ukrainy. Jest rosyjska okupacja i jej surrealistyczna rzeczywistość.

Publikacja: 31.07.2025 04:20

Mieszkańcy Doniecka czekają w kolejce, aby odebrać wodę dostarczoną cysterną

Mieszkańcy Doniecka czekają w kolejce, aby odebrać wodę dostarczoną cysterną

Foto: REUTERS/Alexander Ermochenko

Wielu polskich kibiców zapewne pamięta Euro 2012 i Donbas Arenę, której budowa pochłonęła 400 mln dol.. Kolejne prawie 900 mln dol. wydano na rekonstrukcję donieckiego międzynarodowego lotniska, by stolica ukraińskiego węgla kamiennego mogła przyjmować turystów z całego świata. Przepełnione hotele, knajpy i strefy kibica przyjęły wówczas ponad 400 tys. gości z całego świata.

Czytaj więcej

Donbas Arena zniszczona. Dawny stadion Euro 2012 w ruinie

Miasto szczyciło się, że zawitało tam m.in. ponad 30 tys. Francuzów i Anglików. Wówczas był to najbogatszy region Ukrainy, ustępujący pod względem zarobków  jedynie stolicy. Mieszkańcy Doniecka zapewne długo będą wspominać tamte lata i miejsca, które już nie istnieją. Lotnisko jest w ruinie od 2014 roku. Niszczeje też niegdyś słynny stadion, zaniedbany przez tamtejsze okupacyjne władze. Stać je było jedynie na zmianę napisu na stadionowym szyldzie z ukraińskiego „Szachtara” (Górnik) na rosyjski „Szachtior”. Słynny ukraiński klub piłkarski już dawno uciekł stamtąd do Charkowa.

Wojna Rosji z Ukrainą. Jak się żyje w okupowanym Doniecku?

– Codziennie się budzę z nadzieją, że w kranie jest woda. Ale jej nie ma. Wujku, prezydencie, pomóżcie dzieciom Donbasu – mówi kilkuletnia dziewczynka w nagraniu, które do Władimira Putina skierowała rosyjska fundacja „Obiereg”, organizująca zbiórki na rzecz wsparcia uczestników wojny z Ukrainą. W nagraniu kilkanaście dzieci z Doniecka i okolic błaga dyktatora o ratunek. Narzekają, że woda dla nich stała się luksusem i nie są w stanie nawet się umyć. Fundacja namawia mieszkańców do wysyłania listów na Kreml.

Napełnianie wanny i gromadzenie butelek z wodą stało się już normą dla ponad 900-tysięcznego miasta. Moskwa wysłała tam kilkadziesiąt samochodów z cysternami, na które polują mieszkańcy miasta, a następnie dźwigają wodę do swoich mieszkań w wielopiętrowych budynkach. Niezależne rosyjskie i ukraińskie media alarmują, że brak wody dobija tamtejsze przedsiębiorstwa rolnicze. Surrealistyczny obraz sytuacji przedstawiają też źródła wspierające Kreml.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Nowe ultimatum Donalda Trumpa. Blef czy realna szansa na koniec wojny Rosji z Ukrainą

– Nie da się spuścić wody w toalecie. Mieszkańcy Doniecka wkładają woreczki do muszli klozetowej. A później, ci normalni, woreczki wyrzucają do śmietnika. Nienormalni – wyrzucają przez okno. Sąsiedzi z tym walczą. Nie będę publikował nagrań i zdjęć – napisał ostatnio na swoim profilu w Telegramie Oleg Cariow, niegdyś deputowany ukraińskiej Rady Najwyższej, który zdradził swoje państwo jeszcze w 2014 roku i przeszedł na stronę Rosji.

– Donieck w mojej pamięci – miasto róż. To było wzorowe miasto. Tak było zawsze, jeszcze za czasów radzieckich, bo miasto górnicze było szczególnie zaopatrzone. Tak było zawsze, ale nie teraz. Tragedia ciągnie się od dziesięciu lat – narzeka, mimo że osobiście do tej tragedii się przyczynił, stając w 2014 roku na czele parlamentu „Noworosji” i przyjmując rosyjski paszport. Nie ma problemu z wodą, bo od wielu lat mieszka w Moskwie i jest częstym komentatorem w tamtejszych propagandowych mediach.

Na stronie zarządzanych przez władze okupacyjne wodociągów miejskich znajdziemy świeże ogłoszenie, z którego wynika, że woda w Doniecku i pobliskiej Makiejewce będzie się pojawiała w godzinach 17-21 raz na trzy dni. Mieszkańcy alarmują w komentarzach, że na wyższe piętra woda w ogóle nie dociera i narzekają, że handlujący wodą pitną spekulanci windują ceny. Mianowane przez Kreml okupacyjne władze Doniecka odpowiedzialnością za obecny stan rzeczy obarczają ukraińską armię i uprzedzają mieszkańców, że w najbliższym czasie deficyt wody może się zaostrzyć.

Czytaj więcej

Wymazać Kościuszkę z pamięci. Jak „russkij mir” połyka Białoruś

Donbas bez wody. Jak niegdyś kwitnący region znalazł się w tak dramatycznej sytuacji? 

Od końca lat 50. ubiegłego wieku woda tam docierała z kanału Doniec–Donbas, którego źródło znajduje się na terytorium kontrolowanym przez władze w Kijowie. Mimo okupacji regionu w 2014 roku woda nadal docierała tam aż do początku pełnoskalowej inwazji Putina na Ukrainę. W wyniku rosyjskiej ofensywy i starć odpowiednia infrastruktura została uszkodzona i miasto musiało sięgnąć po wodę z awaryjnych zbiorników.

Reklama
Reklama

Władze w Moskwie zapewniały mieszkańców Donbasu, że problem rozwiążą, dostarczając wodę z Rosji. W 2023 roku, w trybie ekspresowym, w ciągu zaledwie kilku miesięcy wybudowano wodociąg, którym popłynęła woda z rzeki Don. Szybko jednak się okazało, że wodociąg, który pochłonął ponad 200 mld rubli (równowartość 9 mld zł), nie jest w stanie dostarczyć nawet połowy potrzebnej mieszkańcom wody pitnej. Co więcej, wiceszef rosyjskiego resortu obrony, Timur Iwanow, trafił później za kraty. Oskarżono go m.in. o przyjęcie łapówki od firmy budującej wodociąg.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: 40 minut udawania w Stambule. Dlaczego Władimir Putin nie spieszy się z końcem wojny?

Woda to niejedyny problem okupowanego Doniecka i okolic. Przyłączenie do Rosji wywindowało ceny w tamtejszych sklepach. Na stronie jednego z lokalnych marketów znajdziemy kilogram najtańszego surowego kurczaka za niemal 250 rubli (równowartość 11 zł), łopatkę wieprzową za 460 rubli (ponad 20 zł) czy litr oleju roślinnego za 200 rubli (ok. 9 zł). Mieszkańcy narzekają też na ciągle rosnące koszty usług komunalnych.

Tymczasem zajęty przez Putina region znajduje się na liście najbiedniejszych regionów w Rosji. Średnia pensja w tzw. „Donieckiej Republice Ludowej” wynosiła w ubiegłym roku niespełna 42 tys. rubli (równowartość 1,8 tys. zł). Tymczasem pod koniec 2013 roku mieszkańcy obwodu donieckiego Ukrainy zarabiali średnio ponad 4 tys. hrywien (wówczas ponad 1,5 tys. zł). Jeszcze w 2016 roku ONZ szacowała, że z Donbasu uciekło ponad 2,6 mln ludzi, z czego ponad 1 mln wyemigrowało poza granice Ukrainy. 

Wielu polskich kibiców zapewne pamięta Euro 2012 i Donbas Arenę, której budowa pochłonęła 400 mln dol.. Kolejne prawie 900 mln dol. wydano na rekonstrukcję donieckiego międzynarodowego lotniska, by stolica ukraińskiego węgla kamiennego mogła przyjmować turystów z całego świata. Przepełnione hotele, knajpy i strefy kibica przyjęły wówczas ponad 400 tys. gości z całego świata.

Miasto szczyciło się, że zawitało tam m.in. ponad 30 tys. Francuzów i Anglików. Wówczas był to najbogatszy region Ukrainy, ustępujący pod względem zarobków  jedynie stolicy. Mieszkańcy Doniecka zapewne długo będą wspominać tamte lata i miejsca, które już nie istnieją. Lotnisko jest w ruinie od 2014 roku. Niszczeje też niegdyś słynny stadion, zaniedbany przez tamtejsze okupacyjne władze. Stać je było jedynie na zmianę napisu na stadionowym szyldzie z ukraińskiego „Szachtara” (Górnik) na rosyjski „Szachtior”. Słynny ukraiński klub piłkarski już dawno uciekł stamtąd do Charkowa.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Konflikty zbrojne
Donald Trump żąda porozumienia, które zakończy wojnę na Ukrainie. Padł konkretny termin
Konflikty zbrojne
Ciężka noc w Kijowie. Rosja dwa razy uderzała z powietrza. Są ofiary
Konflikty zbrojne
„Deklaracja nowojorska”. Państwa Ligi Arabskiej po raz pierwszy potępiły Hamas
Konflikty zbrojne
Démarche podczas przemówienia Walentyny Matwijenko na konferencji w Genewie
Konflikty zbrojne
„Złamane tabu”. Wobec Izraela padły oskarżenia o ludobójstwo, odpowiedzią jest zarzut „antysemityzmu”
Reklama
Reklama