Prezydent jest już w kraju - Nikogo nie wińcie, musiałem podjąć ryzyko jako prezydent - powiedział po wylądowaniu na warszawskim lotnisku Okęcie Lech Kaczyński - Zmarła starsza siostra mojej matki, uszanujcie mój ból - powiedział prezydent ucinając pytania dziennikarzy.
Prezydent jest już bezpieczny, ale wydarzenia w Alchagori były dramatyczne. Lech Kaczyński z lotniska miał udać się do obozu uchodźców, którzy ucierpieli w wyniku konfliktu rosyjsko-gruzińskiego. W pobliżu jednego z posterunków na terytorium Osetii oznakowana kolumna, w której jechał samochód z prezydentem Polski i Gruzji, została zatrzymana. Po chwili padły trzy serie z karabinu maszynowego. Kolumna kontynuowała podróż inną drogą. Nikomu nic się nie stało.
Prezydencki minister Michał Kamiński powiedział, że nie ma pewności, czy strzały padły w stronę konwoju, czy też były to strzały ostrzegawcze. - Byłem przy tym, sam te strzały słyszałem, bo byłem parę samochodów za prezydentem. Słyszałem strzały, co najmniej trzy serie - powiedział.
Według Attojewa szefa osetyjskiego KGB, kolumna samochodów próbowała naruszyć granicę Osetii Południowej i wjechać na teren jej rejonu leningorskiego. Attojew powiedział, że wtedy pogranicznicy zatrzymali konwój. Powiedziano im, że to konwój prezydentów Gruzji i Polski, którzy mają zamiar przejechać
Według jego relacji pogranicznicy objaśnili osobom towarzyszącym prezydentom, że granica między Osetią Południową a Gruzją jest zamknięta, i kolumna zawróciła w stronę Gruzji. Władze Osetii Południowej twierdzą, że kolumna nie została ostrzelana. Agencja Reutersa donosi o strzałach w powietrze.