Czerwoni Khmerzy przed sądem

Ruszył proces trzech liderów reżimu, który wymordował 2 mln ludzi w Kambodży

Publikacja: 22.11.2011 02:05

Na salę rozpraw trafił m.in. Ieng Sary, wicepremier w rządzie Pol Pota

Na salę rozpraw trafił m.in. Ieng Sary, wicepremier w rządzie Pol Pota

Foto: AP

Najstarszy z oskarżonych ma 86 lat. Najmłodszy 80. Pierwszy raz stanęli wczoraj przed sądem i mogą nie dożyć końca procesu. Jak przewidują eksperci, w najgorszym razie rozprawy mogą potrwać nawet dziesięć lat. Aby tego uniknąć, podzielono je na miniprocesy. Dzięki temu jest szansa, że oskarżeni usłyszą wyroki przynajmniej za część stawianych im zarzutów.

– To historyczny dzień dla Kambodży, ale też dla całego świata. Pierwszy raz za zbrodnie przeciwko ludzkości przed  międzynarodowym trybunałem odpowiadają przywódcy komunistycznego reżimu – mówi „Rz" Jonathan Birchall z organizacji Open Society Justice Initiative, która monitoruje kambodżańskie procesy.

Najstarszy rangą jest Nuon Chea, znany jako Brat Numer Dwa – prawa ręka Pol Pota, przywódcy Czerwonych Khmerów, który w 1975 roku zaczął realizować swoją obłąkaną wizję państwa. Uważa się, że to on, główny ideolog systemu, ponosi największą odpowiedzialność za wymordowanie jednej czwartej narodu przez egzekucje, tortury i głód.

Drugi z oskarżonych, Khieu Samphan, był szefem państwa. Trzeci – Ieng Sary – stał na czele MSZ. Wszyscy trzej usłyszeli wczoraj zarzuty wygnania około miliona ludzi ze stolicy na wieś oraz zbrodni przeciwko ludzkości. – Zaprowadzili nowy porządek w kraju. Zakazano prywatnej własności, religii, prasy. Zniesiono wszystkie wolności osobiste. To były rządy terroru – mówiła kambodżańska prokurator Chea Leang. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy.

– To wstyd, że tyle lat zajęło postawienie ich przed sądem. Władze Kambodży nie chciały współpracować. Na rozpatrzenie czekają jeszcze dwie sprawy i rząd ciągle stawia opór, nie chce sądzić więcej osób – mówi Birchall.

Rozmowy o powołaniu międzynarodowego trybunału zaczęły się w połowie lat 90. Zakończyły w 2006 roku. Premier Hun Sen mówił, że nie popiera procesów, bo mogą zdestabilizować kraj. Do dziś jedyną skazaną osobą pozostaje Kaing

Guek Eaw, szef słynnego więzienia Tuol Sleng, które urządzono w budynku szkolnym. Zamordowano tam tysiące ludzi.

– Aby trybunał był wiarygodny, musi przeprowadzić wszystkie procesy do końca i zgodnie z międzynarodowymi standardami. Dzięki jego pracy sami mieszkańcy Kambodży lepiej zrozumieją historię swojego kraju. To jest im potrzebne – mówi Birchall.

Jak się ocenia, dwie trzecie Kambodżan urodziły się już po upadku reżimu w 1979 roku.

Do specjalnie wybudowanej w tym celu sali trybunału Organizacji Narodów Zjednoczonych w Phnom Penh przyszły wczoraj tłumy.

– Jestem szczęśliwy. Przyszedłem, bo chciałem się dowiedzieć, jak mogło do tego wszystkiego dojść – mówił BBC 75-letni Sao Kuon, który za rządów Czerwonych Khmerów stracił 11 członków rodziny.

Najstarszy z oskarżonych ma 86 lat. Najmłodszy 80. Pierwszy raz stanęli wczoraj przed sądem i mogą nie dożyć końca procesu. Jak przewidują eksperci, w najgorszym razie rozprawy mogą potrwać nawet dziesięć lat. Aby tego uniknąć, podzielono je na miniprocesy. Dzięki temu jest szansa, że oskarżeni usłyszą wyroki przynajmniej za część stawianych im zarzutów.

– To historyczny dzień dla Kambodży, ale też dla całego świata. Pierwszy raz za zbrodnie przeciwko ludzkości przed  międzynarodowym trybunałem odpowiadają przywódcy komunistycznego reżimu – mówi „Rz" Jonathan Birchall z organizacji Open Society Justice Initiative, która monitoruje kambodżańskie procesy.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej