Iluzje rozwiał szef chińskiej dyplomacji. – Sankcje to nie najlepszy sposób rozwiązywania problemów – oświadczył. Wyznał, że nie wierzy w skuteczność działań Rady Bezpieczeństwa i zapewnił, że nadal chce negocjacji z Pjongjangiem.
W lutym Korea Północna przeprowadziła próbę nuklearną. Rada Bezpieczeństwa zapowiedziała, że ukarze ją za to nowymi sankcjami. W odpowiedzi Pjongjang zagroził „wyprzedzającym atakiem atomowym na agresorów". Zerwał też układy o nieagresji z Koreą Południową. W czwartek Pekin, w porozumieniu z USA, poparł sankcje w Radzie Bezpieczeństwa.
– To znacząca zmiana polityki rządu Chin – uważa Zhu Feng, szef Programu Bezpieczeństwa Międzynarodowego na Uniwersytecie Pekińskim. Jego zdaniem rząd ChRL wciąż stawia na dyplomację, ale Koreę Północną ukarze po swojemu.
Do niedawna chińskie media zachwycały się planem utworzenia wspólnej strefy ekonomicznej z Koreą Północną. Teraz piszą o sojuszniku – który choć zależny od ChRL – okazał się niewdzięcznikiem. Zwracają też uwagę, że ojciec i dziadek Kim Dzong-una utrzymywali z chińskimi przywódcami ciepłe stosunki, a on odkąd przejął władzę w 2011 r., ani razu nie zjawił się w Pekinie.
– Sojusz z Kimem jest problematyczny dla nowego chińskiego przywódcy, Xi Jinpinga, bo liczy się z opinią publiczną, a ta jest przeciwna układaniu się z Koreą Północną – uważa Cai Jian z Uniwersytetu Fudan.