W ciągu minionego tygodnia manifestacje na Majdanie zdecydowanie słabły. Na wczoraj opozycja zwołała jednak na główny plac Kijowa „marsz miliona". Co prawda aż tylu protestujących nie było, jednak mimo mrozu pojawiło się kilkaset tysięcy osób, być może najwięcej od wybuchu protestów trzy tygodnie temu. Powód: piątkowe niezapowiedziane spotkanie Wiktora Janukowycza w Soczi z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Rzecznik ukraińskiego rządu Witalij Łukjanienko co prawda przekonuje „Rz", że przy tej okazji nie dyskutowano o przystąpieniu kraju do rosyjsko-kazachsko-białoruskiej unii celnej. Opozycja podejrzewa jednak, że było inaczej. Arsenij Jaceniuk, lider założonej przez Julię Tymoszenko partii Batkiwszczyna, uważa, że porozumienie z Kremlem zostanie podpisane już 17 grudnia, gdy Janukowycz i Putin mają ponownie się spotkać.
– Jeśli tak się stanie, Ukraina rozpadnie się na pół – ostrzegł Jaceniuk.
W emocjonalnym orędziu odczytanym na Majdanie przez córkę Jewhenię Tymoszenko ostrzegła, że Ukraina „znajduje się na ostrzu noża i albo spadnie w objęcia feudalnej Rosji, albo wróci do europejskiego domu".
– To jest decydujący moment. Ukraińcy zmobilizowali się, bo nie chcą żyć w kraju, gdzie rządzi korupcja i nie ma sprawiedliwości – apelował na Majdanie lider opozycyjnej partii Udar (Uderzenie) Witalij Kliczko.
– Banda precz – odpowiedział mu zgromadzony tłum.