Choroba dziesiątkuje rolników, jednak do tej pory nie poświęcono jej wystarczającej uwagi. Nadal nie nadano jej oficjalnej nazwy. Nie wiadomo też, skąd się bierze. Być może wywołuje ją splot czynników np.: udar cieplny, chroniczne odwodnienie, wpływ toksycznych chemikaliów, działanie środków przeciwbólowych, zbyt duże spożycie cukru i ekspozycja na wulkaniczny pył.
Jedno jest pewne. Epidemia uaktywniła się na plantacjach trzciny cukrowej w centralenj Nikaragui, przede wszystkim w okolicach miasta Chichigalpy, w którym znajduje się największa w kraju cukrownia.
Epidemia trwa już od dekady. Bank Światowy, który minionej dekadzie pożyczył cukrowniom z Nikaragui ponad 100 mln dolarów, rząd Nikaragui, jaki i kierownictwo cukrowni deklarują, że do czasu wyjaśnienia przyczyn choroby są bezradni.
Badania w celu ustalenia przyczyn choroby są tak nieskuteczne, że Centrum Kontroli i Prewencji Chorób z USA zaofiarowało się przeprowadzić własne śledztwo w tej sprawie. Chorzy są jednak mocno nieufni, ponieważ badania zostaną w całości sfinansowane z funduszy potentatów przemysłu cukrowniczego.
Naukowcy nie przestawili do tej pory żadnych dowodów wiążących pracę przy produkcji cukru z chorobą nerek, więc chorzy nie mogą domagać się od kierownictwa cukrowni odszkodowań.