Igrzyska w Pekinie: Walijewa mogła przyjąć doping, ale wystartuje

Kamila Walijewa wystartuje w olimpijskiej rywalizacji solistek, choć nikt jej nie uniewinnił. Miała pozytywny wynik testu antydopingowego.

Publikacja: 14.02.2022 11:11

Kamila Walijewa

Kamila Walijewa

Foto: PAP/EPA

Badanie próbki pobranej od rosyjskiej łyżwiarki 25 grudnia podczas mistrzostw kraju w Sankt Petersburgu wykazało, że przyjęła trimetazydynę. To lek stosowany przy leczeniu dławicy piersiowej, przyspieszający regenerację i wspomagający układ krążenia, który od 2014 roku jest na liście zabronionych przez Światową Agencję Antydopingową (WADA).

Wynik testu przeprowadzonego w Sztokholmie (moskiewskie laboratorium nie ma akredytacji) dotarł do Waliewej bardzo późno - dopiero 8 lutego, kiedy miała odebrać złoty medal wywalczony w rywalizacji drużynowej. Organizatorzy igrzysk przełożyli dekorację, a Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA) tymczasowo zawiesiła zawodniczkę.

Czytaj więcej

Defekt w moskiewskiej fabryce mistrzyń. Sprawa Kamili Walijewej

Panel Dyscyplinarny RUSADA kolejnego dnia zawieszenie cofnął. Apelację w tej sprawie złożyły do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS) Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) oraz WADA. Przesłuchanie trwało prawie sześć godzin, skończyło się o drugiej nad ranem czasu pekińskiego.

15-latka jest "chroniona"

Skład sędziowski - Słowenka Vesna Bergant Rakocevic, Amerykanin Jeffrey Benz oraz włoski przewodniczący Fabio Iudica - nie rozstrzygał, czy Walijewa przyjęła doping. Orzekł jedynie, że cofnięcie zawieszenia było słuszne i Rosjanka może dalej startować. CAS wziął pod uwagę wszystkie okoliczności łagodzące i skupił się przede wszystkim na literze prawa.

Orzekający zwrócili uwagę, że Walijewa to 15-latka i jest „osobą chronioną”, co oznacza niższą sankcję oraz inne standardy dowodowe, a tymczasowe zawieszenie wyrządziłoby jej nieodwracalną szkodę. Późne przekazanie wyniku testu sprawiło ponadto, że jej przedstawiciele nie dostali czasu na podjęcie odpowiednich kroków prawnych, a mieli chociażby możliwość badania próbki B.

Właśnie ten argument okazał się kluczowy. Logistyczna wpadka w praktyce odebrała Walijewej szansę na odwołanie. - Nie mielibyśmy całej sprawy i nie byłoby nas tutaj, gdyby procedury antydopingowe zostały zakończone w ciągu tygodnia czy dziesięciu dni, jak zazwyczaj w przypadku igrzysk olimpijskich - mówi dyrektor generalny CAS-u Matthieu Reeb.

- Musimy przyjąć z szacunkiem wyrok, który wyda Trybunał - mówił kilka godzin wcześniej rzecznik prasowy MKOl-u Mark Adams. Cofnięcie zawieszenie oznacza, że nawet jeśli Walijewa zdobędzie medal w rywalizacji solistek, to ostateczne wyniki rywalizacji pozostaną niepewne aż do zakończenia postępowania dyscyplinarnego w sprawie przyjęcia dopingu, czyli co do meritum sprawy.

Amerykanie oburzeni

Wyrok wywołał oburzenie w USA. - Jesteśmy rozczarowani przekazem, jaki otrzymaliśmy. Wygląda na to, że mamy do czynienia z kolejnym rozdziałem systemowego oraz wszechobecnego lekceważenia czystego sportu przez Rosjan - nie kryje dyrektor wykonawcza Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego i Paraolimpijskiego (USOPC) Sarah Hirshland.

Przypadek Walijewej to wizerunkowy cios dla światowego systemu antydopingowego. Logistyczna wpadka - badanie próbek opóźniły podobno przypadki zakażenia koronawirusem w sztokholmskim laboratorium - sprawiła, że kibice 15 oraz 17 lutego zobaczą w rywalizacji solistek łyżwiarkę, która miała pozytywny wynik testu i grozi jej dyskwalifikacja.

Rosjanka - a właściwie reprezentantka Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (ROC), bo tamtejsi sportowcy wciąż cierpią za grzechy dopingowe działaczy i startują na igrzyskach bez flagi państwowej - może zostać nawet mistrzynią olimpijską, ale za kilka miesięcy tytuł straci. Podobnie może być z rywalizacją drużynową.

Rosja wciąż ma problem z dopingiem

Przypadek Walijewej pokazuje, że choć Rosjanie próbują robić postępy w walce z nielegalnym wspomaganiem na poziomie instytucji - RUSADA doczekała się nowych władz, jej działaniom przygląda się WADA - to problemem wciąż pozostaje dopingowa kultura. Sportowe oszustwa są dla tamtejszych trenerów i działaczy jak nałóg, z którego trudno się wyleczyć.

Łyżwiarce podczas przesłuchania towarzyszyła nie tylko trenerka Eteri Tutberidze, która słynie z doprowadzania swoich podopiecznych zarówno do medali, jak i do granic wytrzymałości - ale także lekarz Filip Szwecki, który w latach 2007-2010 odcierpiał zawieszenie za podawanie nieautoryzowanych wlewów dożylnych rosyjskim wioślarzom.

Później trafił do kadry łyżwiarek figurowych. Pracował już z nimi, kiedy na meldonium - to lek o podobnym działaniu do trimetazydyny - wpadła Jekatierina Bobrowa. Szwecki towarzyszył Walijewej na wszystkich ważnych zawodach. RUSADA zapowiedziała już, że przyjrzy się otoczeniu łyżwiarki.

Badanie próbki pobranej od rosyjskiej łyżwiarki 25 grudnia podczas mistrzostw kraju w Sankt Petersburgu wykazało, że przyjęła trimetazydynę. To lek stosowany przy leczeniu dławicy piersiowej, przyspieszający regenerację i wspomagający układ krążenia, który od 2014 roku jest na liście zabronionych przez Światową Agencję Antydopingową (WADA).

Wynik testu przeprowadzonego w Sztokholmie (moskiewskie laboratorium nie ma akredytacji) dotarł do Waliewej bardzo późno - dopiero 8 lutego, kiedy miała odebrać złoty medal wywalczony w rywalizacji drużynowej. Organizatorzy igrzysk przełożyli dekorację, a Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA) tymczasowo zawiesiła zawodniczkę.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sporty zimowe
Dlaczego Rudolf Rohaczek został zwolniony, ale pozostanie legendą
Sporty zimowe
Nie żyje Konstantin Kołcow. Policja ujawniła okoliczności śmierci partnera Aryny Sabalenki
Sporty zimowe
Puchar Świata w narciarstwie alpejskim. Slalomem po ósmy kryształ
Sporty zimowe
Łyżwiarstwo szybkie. Polacy powalczą o medale mistrzostw świata
Sporty zimowe
Kamila Walijewa wraca przed sąd. Łyżwiarze czekają na medale wywalczone w Pekinie