Badanie próbki pobranej od rosyjskiej łyżwiarki 25 grudnia podczas mistrzostw kraju w Sankt Petersburgu wykazało, że przyjęła trimetazydynę. To lek stosowany przy leczeniu dławicy piersiowej, przyspieszający regenerację i wspomagający układ krążenia, który od 2014 roku jest na liście zabronionych przez Światową Agencję Antydopingową (WADA).
Wynik testu przeprowadzonego w Sztokholmie (moskiewskie laboratorium nie ma akredytacji) dotarł do Waliewej bardzo późno - dopiero 8 lutego, kiedy miała odebrać złoty medal wywalczony w rywalizacji drużynowej. Organizatorzy igrzysk przełożyli dekorację, a Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA) tymczasowo zawiesiła zawodniczkę.
Czytaj więcej
Dzisiaj ma zapaść decyzja, czy Kamila Walijewa może startować. Wokół 15-letniej łyżwiarki trwa skomplikowana gra.
Panel Dyscyplinarny RUSADA kolejnego dnia zawieszenie cofnął. Apelację w tej sprawie złożyły do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS) Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) oraz WADA. Przesłuchanie trwało prawie sześć godzin, skończyło się o drugiej nad ranem czasu pekińskiego.
15-latka jest "chroniona"
Skład sędziowski - Słowenka Vesna Bergant Rakocevic, Amerykanin Jeffrey Benz oraz włoski przewodniczący Fabio Iudica - nie rozstrzygał, czy Walijewa przyjęła doping. Orzekł jedynie, że cofnięcie zawieszenia było słuszne i Rosjanka może dalej startować. CAS wziął pod uwagę wszystkie okoliczności łagodzące i skupił się przede wszystkim na literze prawa.