Wykluczenie Rosji z igrzysk: Polska daje przykład

Polski Komitet Olimpijski sprzeciwia się startowi Rosjan i Białorusinów, wbrew opinii MKOl. To dla olimpizmu największe wyzwanie po zakończeniu zimnej wojny.

Publikacja: 30.01.2023 03:00

Prezes PKOl Andrzej Kraśnicki: – Do czasu zakończenia barbarzyńskiej wojny w Ukrainie żaden rosyjski

Prezes PKOl Andrzej Kraśnicki: – Do czasu zakończenia barbarzyńskiej wojny w Ukrainie żaden rosyjski i białoruski sportowiec nie powinien brać udziału w jakichkolwiek zawodach międzynarodowych – także igrzyskach olimpijskich

Foto: Wojtek Laski/East News

Andrzej Kraśnicki, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, wydał oświadczenie, w którym pisze: „Do czasu zakończenia barbarzyńskiej wojny w Ukrainie żaden rosyjski i białoruski sportowiec nie powinien brać udziału w jakichkolwiek zawodach międzynarodowych – także igrzyskach olimpijskich. PKOl był, jest i będzie solidarny z Ukrainą, ukraińskim narodem i sportowcami. Nasze stanowisko jest spójne ze stanowiskiem Polski i polskich władz. Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o dopuszczeniu zawodników tych krajów do rywalizacji sportowej – z uwzględnieniem określonych przez MKOl wymagań – jest decyzją Komitetu Wykonawczego MKOl, a więc ścisłego kierownictwa MKOl” – podkreśla Andrzej Kraśnicki w swoim oświadczeniu.

To ostatnie zdanie jest ważne, bo sugeruje niedwuznacznie, że PKOl do tego ręki nie przyłożył i nie przyłoży. Mając do wyboru lojalność wobec szefa MKOl Thomasa Bacha (wypróbowanego przyjaciela Władimira Putina) albo wsparcie polskiej, już nie tylko olimpijskiej, racji stanu, PKOl wybiera interes narodowy, czując zresztą wyraźne wsparcie władz państwowych (trudno sobie zresztą wyobrazić, by akurat w tej sprawie opozycja miała inną opinię).

Czytaj więcej

Mirosław Żukowski: MKOl staje po stronie Putina

Stanowisko Ukrainy jest jasne. Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział: – Skierowałem list do prezydentów czołowych międzynarodowych federacji sportowych. Wezwanie jest proste i sprawiedliwe: zareagować w sprawie decyzji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który niestety chce otworzyć sport na propagandowe wpływy państwa terrorystycznego.

Według prezydenta Ukrainy, jeśli rosyjscy sportowcy wystartują w międzynarodowych zawodach, jest tylko kwestią czasu, kiedy zaczną usprawiedliwiać rosyjską agresję i używać symboli terroru. – A także to tylko kwestia czasu, kiedy Kreml zacznie wykorzystywać istniejącą pozbawioną zasad „elastyczność” Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, by powiedzieć, że świat rzekomo zgadza się na ustępstwa wobec agresora – stwierdził Zełenski.

Zgromadzenie Ogólne Narodowego Komitetu Olimpijskiego Ukrainy na swoim nadzwyczajnym posiedzeniu rozpatrzy kwestię ewentualnego bojkotu igrzysk w 2024 roku, jeśli rosyjscy i białoruscy sportowcy będą mogli wrócić na areny sportowe, zanim Rosja zaprzestanie agresji na Ukrainę.

Warto pamiętać, że w wielu sportach Rosjanie nie muszą wracać, bo nigdy ich nie wyrzucono.

Miejmy nadzieję

Polski Komitet Olimpijski jest pierwszym, który zajął tak zdecydowane stanowisko po tym jak MKOl zasugerował, że sportowcy z Rosji i Białorusi będą mogli w Paryżu wystartować bez narodowych symboli, bez flagi ani hymnu, czyli tak jak miało to miejsce w ostatnich igrzyskach letnich i zimowych w konsekwencji dopingowego skandalu w Soczi i co nie zapobiegło licznym manifestacjom rosyjskości przez sportowców i kibiców.

Trzeba mieć nadzieję, że za przykładem Polski pójdą te wszystkie kraje, które po agresji Putina zbroją Ukrainę i pomagają uciekającym przed wojną mieszkańcom tego kraju. Ukraina ze swą groźbą bojkotu nie powinna zostać sama.

Bojkot to w olimpijskim słowniku słowo straszne, oznacza katastrofę dla sportowców, zmarnowanie ich wysiłku, odebranie nadziei i traumę na lata. Pamiętają to wszyscy, którzy przeżyli bojkot przez „obóz pokoju i socjalizmu” igrzysk w Los Angeles (1984). Wystarczy zapytać o to polskich sportowców, którzy nie pojechali do Kalifornii. Siedzi to w nich do dziś.

Dotychczas nie ma politycznych reakcji krajów – liderów antyputinowskiej koalicji. Nie słychać głosu Stanów Zjednoczonych (w Komitecie Olimpijskim USA poglądy Bacha znajdują niestety zrozumienie) i Wielkiej Brytanii, milczy bardzo antyputinowska Skandynawia. Trzeba mieć nadzieję, że to milczenie długo nie potrwa, że również największe federacje sportowe wytrwają w swym antyputinowskim stanowisku.

Za wojnę i ludobójstwo w Ukrainie muszą zapłacić tylko ci, którzy tę tragedię wywołali i ją wspierają, nikt inny. Dlatego w tej sprawie tak ważny jest jednolity front Zachodu.

Organizatorzy igrzysk 2024 (Francja i miasto Paryż) oraz właściciele tego spektaklu (MKOl) powinni dostać jasny sygnał: igrzyska mogą być z Rosją i Białorusią, ale bez cywilizowanego świata, albo bez Rosji i Białorusi, ale z nami. Tylko takie stanowisko będzie realnym wsparciem Ukrainy na olimpijskim gruncie.

Na razie ze strony Francuzów dochodzą sygnały złe, ale prawdę mówiąc, spodziewane. Zarówno prezydent Emmanuel Macron, jak i pani mer francuskiej stolicy Anne Hidalgo mówią, że o tym, kto może startować w igrzyskach, powinien decydować MKOl, a nie politycy. Pani mer pogratulowała nawet władcom olimpizmu pomysłu, by dopuścić Rosjan i Białorusinów do igrzysk.

Takie stanowisko łatwo zrozumieć: ogromne nakłady na organizację igrzysk już zostały poniesione, mają one być przypomnieniem o wielkim wpływie Francji i jej kultury w świecie. Wzorem dla Francuzów są Anglicy, którzy podobnie uczynili w odniesieniu do igrzysk roku 2012 w Londynie.

Podzielone zdania

Antyrosyjski olimpijski front trzeba tworzyć szybko, eliminacje do igrzysk w Paryżu w niektórych sportach już się rozpoczęły, w innych zaczną się wkrótce. Jedyny polski członek MKOl, była kolarka Maja Włoszczowska, mówi w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, że zdania w sprawie Rosji w tym gremium są podzielone, ale z przewagą sympatyków pomysłu, by ją do igrzysk dopuścić.

Jak z tego widać, ta sprawa to największe wyzwanie dla olimpizmu po zakończeniu zimnej wojny. Podobnie jak ta wojna dla świata.

Andrzej Kraśnicki, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, wydał oświadczenie, w którym pisze: „Do czasu zakończenia barbarzyńskiej wojny w Ukrainie żaden rosyjski i białoruski sportowiec nie powinien brać udziału w jakichkolwiek zawodach międzynarodowych – także igrzyskach olimpijskich. PKOl był, jest i będzie solidarny z Ukrainą, ukraińskim narodem i sportowcami. Nasze stanowisko jest spójne ze stanowiskiem Polski i polskich władz. Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o dopuszczeniu zawodników tych krajów do rywalizacji sportowej – z uwzględnieniem określonych przez MKOl wymagań – jest decyzją Komitetu Wykonawczego MKOl, a więc ścisłego kierownictwa MKOl” – podkreśla Andrzej Kraśnicki w swoim oświadczeniu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast