Morderstwo 9-letniego Sebastiana z Boguszowa Gorc, za jakie ostatnio skazano na 25 lat więzienia jego trenera, wstrząsnęło opinią publiczną. 36-letni Daniel K., który prowadził szkółkę sportów walki dla dzieci z podstawówki, pod pozorem egzaminu wywabił chłopca do lasu. Tam poderżnął mu gardło. Sąd uznał, że najprawdopodobniej było to morderstwo na tle seksualnym.
Takie przestępstwa mogą się powtarzać. Powód? Nie ma przepisów nakazujących, by ludzie dopuszczani do pracy z dziećmi i młodzieżą musieli przechodzić jakiekolwiek badania psychologiczne. To, że Daniel K. jest neurotykiem o skłonnościach sadystycznych i pedofilskich, ustalili dopiero biegli sądowi. Nie sprawdza się też niekaralności instruktorów.
„Rz” sprawdziła, że dewianci psychiczni nie mieliby żadnego problemu z zarejestrowaniem szkółki walk wschodnich.
– Rejestrując działalność gospodarczą, nie wnikamy, czy gabinet lekarski prowadzi lekarz, a szkołę pedagog – mówi urzędniczka z Zespołu Obsługi Inwestora w bydgoskim Urzędzie Miasta. – Trzeba to jednak jeszcze zgłosić w Wydziale Edukacji.
– W Bydgoszczy mamy zarejestrowanych kilka takich szkółek – przyznaje Marian Sajna, dyrektor Wydziału Edukacji tamtejszego UM. Przed wpisaniem do ewidencji sprawdza, kto i gdzie będzie prowadził określoną działalność oraz jakie ma kwalifikacje pedagogiczne. Cechami osobowości się nie zajmuje. – Nie mamy nawet prawnych możliwości, by zażądać takich badań – twierdzi dyrektor Sajna. Jego zdaniem bieżąca działalność takiej szkółki powinna być monitorowana przez kuratorium, bo urząd nie ma uprawnień w zakresie kontroli.