Podczas zakończonego niedawna święta Sukkot przechodnie, którzy próbowali przejść przez dzielnicę ultraortodoksów Mea Szerim, natrafili na poważne problemy. Chodniki zostały bowiem podzielone wysokimi parkanami z rozpiętymi na nich grubymi płachtami. Po jednej ich stronie (środkiem drogi) mogli przemieszczać się mężczyźni, po drugiej (wąskimi korytarzami) kobiety.
Nad tym, aby przechodnie przypadkiem się nie pomylili, czuwały specjalne służby porządkowe utworzone z młodych uczniów szkół rabinicznych. Kierowali oni ruchem pieszym w ten sposób żeby kobiety nie miały styczności z mężczyznami. W ten sposób miano uniknąć kontaktu fizycznego między przedstawicielami obu płci, a więc zgorszenia.
Sprawa wzbudziła oburzenie wśród świeckich mieszkańców miasta, którzy od lat toczą boje z chasydami starającymi się narzucać surowe nakazy i zakazy swojej religii reszcie społeczeństwa. Płotami najbardziej oburzyły się organizacje feministyczne, które oskarżyły ortodoksów o „seksizm” i „wsteczność”. W efekcie uliczna segregacja trafiła do Sądu Najwyższego.
Skargę złożyła miejska radna Rachel Azaria. – Te kurtyny to skandal. Jeżeli ludzie chcą stosować ekstremistyczne zasady w swoich domach, to proszę bardzo. Ale ulice należą do wszystkich. To przestrzeń publiczna. Niestety ekstremiści religijni próbują zawładnąć naszą przestrzenią publiczną i to my, kobiety, płacimy za to najwyższą cenę. Jesteśmy upokarzane – mówiła, cytowana przez „Jerusalem Post”. Dodała, że kobiety ze społeczności ultraortodoksów są zastraszone i nie mogą się skarżyć na dyskryminację ze strony swoich mężczyzn.
Kobiety jak Murzyni w latach 50.?
Sędziowie Sądu Najwyższego przychylili się do jej argumentów i nakazali policji rozebranie barier i rozpędzenie samozwańczych „służb porządkowych”. Surowo zabronili również stawiania takich płotów w przyszłości. Na nic zdały się argumenty chasydów, którzy przekonywali, że tak naprawdę bariery zostały ustawione, żeby usprawnić ruch podczas święta Sukkot, na które do Mea Szerim przybywają dziesiątki tysięcy ludzi.
Rachel Azaria nie ukrywała zadowolenia z wyroku, zastrzegła jednak, że na tym jednym zwycięstwie wojna z chasydami się nie kończy. – Czeka nas jeszcze długa droga, zanim osiągniemy w naszym kraju równość płci. Ale jeżeli Rosie Parks [legendarnej murzyńskiej bojowniczce o zniesienie segregacji rasowej – red.] udało się w latach 50. w USA, to może i nam się uda w Izraelu w roku 2011 – powiedziała Azaria.