Pochodziła ze skromnej rodziny. Jej ojciec był stoczniowcem. Widok rannych robotników w czasie pacyfikacji Wybrzeża przez wojsko i milicję w grudniu 1970 roku sprawił, że postanowiła zostać pielegniarką. Zaczęła pracować w przychodni Stoczni Gdańskiej. Tam zetknęła się z podziemnymi gazetami: „Bratniakiem", pismem Ruchu Młodej Polski, i „Robotnikiem Wybrzeża", pismem WZZ. Ale sama chciała pisać. W stopce „Robotnika" znalazła kontakt do redakcji. Tam poznała swego późniejszego męża Bogdana Borusewicza. Wsiąkła w działalność podziemną. Za to kilkakrotnie karnie była przenoszona z zakładu do zakładu. „Myślała o wszystkich, najmniej o sobie" – będzie ją potem wspominał Borusewicz.
Kiedy 14 sierpnia 1980 roku rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej, za pośrednictwem Jacka Kuronia przekazała do Radia Wolna Europa postulaty związkowców. 16 sierpnia Lech Wałęsa podpisał porozumienie z dyrekcją stoczni, po którym ogłosił zakończenie strajku.
Wtedy Alina Pienkowska wraz z Anną Walentynowicz, Henryką Krzywonos i Ewą Ossowską stanęły naprzeciw opuszczających stocznię mężczyzn. Wołały, żeby nie kończyć strajku. Część stoczniowców posłuchała kobiet. Rozpoczął się strajk solidarnościowy z innymi zakładami Trójmiasta. – Niewątpliwie uratowały strajk. Alina Pienkowska miała olbrzymią odwagę cywilną – mówi Andrzej Titkow, reżyser i scenarzysta filmu o Pienkowskiej „Historia pewnego życia".
Współredagowała 21 postulatów, była autorką 16., dotyczącego służby zdrowia. 13 grudnia 1981 roku, po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, została internowana. Zwolniono ją w lipcu następnego roku. Potem działała między innymi w Komisji Interwencji i Praworządności „Solidarności", kierowanej przez Zofię i Zbigniewa Romaszewskich. Wspomagała też strajk w Stoczni Gdańskiej w 1988 roku. W 1989 roku odmówiła udziału w obradach Okrągłego Stołu. W 1991 roku została wybrana do Senatu z listy związkowej.
Często postrzegano ją przez pryzmat męża. Sama mówiła: „to nie jest w porządku. Bo albo kobieta jest kimś w życiu, coś w nim robi, albo nie. A to, kim jest jej mąż albo czy w ogóle go ma, nie powinno mieć znaczenia. Ja się przeciw temu buntuję, choć nigdy nie byłam w żadnych grupach feministycznych".