Osiem miesięcy prac społecznych oraz zakaz prowadzenia pojazdów na cztery lata – taką karę ma otrzymać bp Piotr Jarecki. Duchowny, który po pijanemu spowodował kolizję, dobrowolnie poddał się karze.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji asp. Mariusz Mrozek poinformował, że warszawskiemu biskupowi pomocniczemu policja postawiła zarzut prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwym. W sobotę prowadzony przez niego samochód uderzył w latarnię. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Duchowny miał 2,6 promila alkoholu we krwi. – Jest to kara adekwatna. Wzięliśmy pod uwagę, że podejrzany nie był wcześniej karany – mówi prokurator Małgorzata Gawarecka, wiceszefowa prokuratury Warszawa-Śródmieście Północ. Teraz sprawa trafi do sądu, który w ciągu miesiąca powinien zdecydować, czy kara jest odpowiednia do czynu.
Specjalistyczna pomoc
W poniedziałek bp Jarecki wydał oświadczenie, w którym przyznał się do czynu. Przeprosił wszystkich, których zgorszył swoim czynem, a wiernych archidiecezji warszawskiej, że zawiódł ich zaufanie. Jednocześnie oddał się do dyspozycji papieża.
– Obawiam się, że konsekwencje mogą być poważne – mówi redaktor naczelny Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski. – Kanon 378 kodeksu prawa kanonicznego mówi wyraźnie o cechach, jakimi powinien się charakteryzować kandydat na biskupa, a to samo dotyczy biskupów. Powinien on cieszyć się dobrą opinią, a ta została nadwerężona, co przyznał sam biskup, przepraszając za zgorszenie.
Nie pierwszy przypadek
Bp Jarecki nie jest pierwszym hierarchą, który prowadził samochód, będąc pod wpływem alkoholu. W 2003 r. wypadek spowodował nieżyjący już biskup elbląski Andrzej Śliwiński. Prowadził samochód, mając 0,8 promila alkoholu we krwi, i spowodował wypadek. Konsekwencje tamtego zdarzenia były poważne: ucierpieli w nim dziecko i mężczyzna. Bp Śliwiński został najpierw zawieszony w pełnieniu funkcji ordynariusza diecezji, a później złożył rezygnację, którą przyjął Jan Paweł II.