Od kołyski w kartotece

Powstanie nowy system monitorowania losów dziecka. Eksperci: to stygmatyzowanie najmłodszych

Publikacja: 15.11.2012 23:14

Policjanci szukali zabitych dzieci z Hipolitowa także w miejscowym stawie

Policjanci szukali zabitych dzieci z Hipolitowa także w miejscowym stawie

Foto: Reporter, Marek Maliszewski Marek Maliszewski

W przyszłym roku ruszy pilotaż programu monitorującego losy dziecka – dowiedziała się „Rz". Zgodnie z planem resortu pracy w dziesięciu wybranych gminach pojawią się specjalni koordynatorzy rodzinni, którzy będą gromadzić informacje o zaniedbywanych dzieciach. Dokument mówiący o szczegółowych założeniach pilotażu będzie gotowy pod koniec listopada. Projekt ma kosztować milion złotych.

Niebieska karta nie działa

– Nie chodzi nam o to, by ingerować w sprawy rodziny, ale o to, by chronić dzieci z rodzin patologicznych – przekonuje minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, który dodaje, że zadania tego nie spełniają niebieskie karty zakładane, gdy w rodzinie dochodzi do przemocy. – Chcemy, aby zwracano uwagę na dziecko, kiedy jest zaniedbywane, głodne, brudne czy wagaruje, a z rodzicami nie można się skontaktować. Będziemy także sprawdzać, czy dziecko zostało zaszczepione – wyjaśnia.

Informacje o wszystkich podejrzanych sytuacjach w gminie będą trafiały do lokalnego koordynatora. Będzie on powoływany przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Obowiązek zgłoszenia będą mieli nauczyciele, pracownicy służby zdrowia i policja. Koordynatorzy takie informacje przekażą ośrodkom pomocy społecznej.

Nie wiadomo jeszcze, które gminy będą brały udział w pilotażu. Resort chce, żeby zostały one wyłonione w konkursie z tych, które się same do niego zgłoszą.

Pomysł stworzenia specjalnego systemu monitorowania losów dziecka powstał po tragedii z udziałem zamordowanego Szymona z Będzina. Gdy po dwóch latach ustalono wreszcie jego tożsamość, okazało się, że nikt nie zauważył jego zniknięcia, a matka nadal pobierała na niego zasiłek z opieki.

Ale ta sprawa nie była tylko odosobnionym przypadkiem. Kilka dni temu Polską wstrząsnęła historia zabójstwa noworodków w Hipolitowie na Podlasiu. 41-letnia Beata Z. urodziła ośmioro dzieci, z których pięcioro zabiła.

Inny przykład z tego miesiąca: w Bytomiu 24-letni Rafał K. pobił rocznego synka tak dotkliwie, że chłopca trzeba było operować. Tłumaczył, że był „rozzłoszczony".  Wiosną w Bydgoszczy 23-letni Kacper D., student informatyki, skatował swojego półrocznego synka, bo przeszkadzał mu grać na komputerze.

Ze statystyk KG Policji wynika, że maltretowanych w najróżniejszy sposób dzieci przybywa. O ile pięć lat temu wśród osób, które doznały „uszczerbku na zdrowiu" co szósta było dzieckiem, o tyle w zeszłym roku już co czwarta.

Uniknąć tragedii

Pytanie jednak, czy system zaproponowany przez resort pracy pomoże zapobiec takim tragediom? Minister Kosiniak-Kamysz przekonuje, że zwracając uwagę na drobne zaniedbania wobec dzieci, można uniknąć poważniejszych tragedii.

– Policja pojawia się dopiero wtedy, gdy dochodzi do nieszczęścia – potwierdza Marzena Kordaczuk-Wąs z KG Policji. – Dlatego tak ważne jest, aby reagować wcześniej na niepokojące sygnały – dodaje.

Pomysł ministerstwa podoba się Rencie Kindler, nauczycielce z Miejskiego Gimnazjum w Zielonce, która uważa, że taki koordynator ułatwiłby zorganizowanie odpowiednich działań wobec dziecka. – Dziś, gdy zgłaszamy takie przypadki, to trafiamy na mur. Zdarza się, że na interwencję  trzeba czekać kilka miesięcy.

Niewydolny system

Odmiennego zdania jest natomiast Marek Rymsza, ekspert Instytutu Spraw Publicznych, który uważa, że problem tkwi przede wszystkim w wadliwym systemie pomocy społecznej, który nie jest nastawiony na kompleksową pracę z trudną rodziną. Jego zdaniem pracownicy socjalni nie zastanawiają się, w jaki sposób naprawić rodzinę, która jest niewydolna wychowawczo, tylko wolą umieścić dziecko w rodzinie zastępczej. Dochodzi nawet do takich absurdów, że dzieci bywają odbierane rodzinom z powodów opiekuńczych. Tymczasem pozostanie w „naprawionej" rodzinie byłoby lepsze dla dziecka i tańsze dla budżetu.

Eksperci podkreślają też, że zbieranie informacji wrażliwych to delikatna sprawa, zwłaszcza w przypadku dzieci. Boją się, że informacje będą ciągnęły się za nimi przez całe życie. A jeśli nie będą dostatecznie chronione i wydostaną się na zewnątrz, dziecko będzie napiętnowane z powodu przewinień swoich rodziców. Generalny inspektor danych osobowych Rafał Wiewiórowski już zapowiedział, że jeśli takie rozwiązanie ujrzy światło dzienne, głośno przeciwko niemu zaprotestuje.

Joanna Ćwiek: Dzieci trafią do kartoteki

Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie
Społeczeństwo
Życzliwość polskich służb dla Walusia. Prezenty świąteczne i kiełbasa przemycana za kraty
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Społeczeństwo
Jest śledztwo prokuratury w sprawie śmierci profesora warszawskiej uczelni