Ministrowie finansów i pracy spierają się od dłuższego czasu o to, ile pieniędzy z Funduszu Pracy powinno trafiać do bezrobotnych, a ile pomóc w zasypywaniu dziury budżetowej. Zamiast tego powinni pochylić się nad programem powszechnych robót publicznych w Nysie.
Gdyby tamtejszy program zastosować w całym kraju, państwo mogłoby obniżyć składki do FP i w ten sposób ulżyć pracodawcom. Ci mieliby więcej pieniędzy na inwestycje, a więc także tworzenie nowych miejsc pracy.
Powiat nyski od stycznia skutecznie walczy z fikcyjnym bezrobociem. Jak wynika ze sprawozdania z wykonania tego programu, do którego dotarła „Rz", spowodował on największy w Polsce spadek liczby osób bez pracy.
Bezrobocie w powiecie zmalało, tylko w okresie kwiecień – czerwiec, aż o 4,2 pkt proc. To spadek ponad pięciokrotnie szybszy niż w skali całego kraju. GUS podał wczoraj, że w czerwcu bezrobocie w kraju spadło o zaledwie 0,8 pkt. do 13,2 proc.
Jak to robią w Nysie? – Oferujemy długotrwale bezrobotnym pracę na minimum miesiąc za 1600 zł – mówi nam Kordian Kolbiarz, dyrektor Urzędu Pracy w Nysie. Tłumaczy, że równolegle urząd zaprasza osoby bezrobotne na spotkania w sprawie ofert pracy niesubsydiowanej. Szokująco wielu bezrobotnych nie stawia się do pracy lub odmawia jej przyjęcia. – Wynik odmów oscyluje wokół 60 proc. – mówi Kolbiarz.