„Słowikowa”, cień „Słowika”

W świecie przestępczym przez lata nie zapominano o szefie gangu pruszkowskiego. Niemała w tym rola jego byłej żony.

Publikacja: 10.08.2013 01:01

„Słowikowa”, cień „Słowika”

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

Oczyszczony z zarzutów w sprawie zabójstwa gen. Papały Andrzej Z., ps. Słowik, dawny boss gangu pruszkowskiego, po 12 latach spędzonych za kratami wyszedł w tym tygodniu z więzienia. Na wolności czekało go spotkanie z 13-letnim synem, ale już nie z jego matką. Była żona „Słowika" sama siedzi bowiem w areszcie.

Monikę Z. „Słowik" poznał w latach swej gangsterskiej świetności. Była sekretarką u przedsiębiorcy, który uchodził za kasjera grupy pruszkowskiej, pod koniec lat 90. najpotężniejszego gangu w Polsce, którego macki obejmowały cały kraj. Handel i produkcja narkotyków, ściąganie haraczy, zyski z agencji towarzyskich – takie były główne źródła dochodów grupy.

Ślub Andrzeja i Moniki odbył się z pompą, cywilny w Las Vegas, kościelny w Jerozolimie. Tabloidy obiegły zdjęcia „Słowika", który w luksusowym apartamencie pławi się w wannie z kieliszkiem szampana.

Kłopoty bossa i jego kompanów zaczęły się w 2000 r., gdy tajemnice gangu zdradził najsłynniejszy świadek koronny Jarosław Z., ps. Masa. Wielkiej obławy Słowik jednak uniknął. Uciekł do Hiszpanii, ale po roku poszukiwań namierzyła go tam „Enigma", specjalna grupa stworzona przez ówczesnego szefa biura ds. przestępczości zorganizowanej policji gen. Adama Rapackiego.

– Zdradziły go telefony do żony. Dzwonił z kilku aparatów, ale urządzenia podsłuchowe tak zaprogramowano, że wyławiały głos „Słowika" – wspomina jeden z policjantów.

Gdy jej mąż siedział za kratami, Monika Z. związała się z mężczyzną o pseudonimie Vadim, posądzanym o  powiązania z rosyjską mafią. Jednak zajęcia, jakimi miała się parać, gdy „Słowik" odsiadywał karę, mogą sugerować, że nie zerwała z nim kontaktu.

Śledczy wprost sugerują, że „Słowikowa" – jak o niej mówią – przejęła interesy Andrzeja Z. i skutecznie je prowadziła. Aż zapracowała na zarzuty.

Nigdy nie poznamy prawdy o śmierci gen. Papały?

W czerwcu 2013 r. Monikę Z. zatrzymali policjanci Centralnego Biura Śledczego pod nie byle jakim zarzutem:  kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Usłyszała dziewięć zarzutów.

Warszawska prokuratura twierdzi, że Monika Z. miała w latach 2001–2007 kierować gangiem handlującym narkotykami. – Wygląda na to, że przejęła przestępcze kontakty od „Słowika" i prowadziła jego interesy – mówią nieoficjalnie śledczy.

Także policjanci ścigający zorganizowaną przestępczość uważają, że bez przyzwolenia bossa „Pruszkowa" nie miałaby szans działać w tej branży.

– Ona sama nic nie znaczy. Jeśli weszła w narkotyki, to tylko dlatego, że to żona „Słowika". I nieważne: była czy obecna – ocenia jeden ze śledczych.

Nasi rozmówcy nie są pewni, czy „Słowik" mógł zza murów kontrolować interesy prowadzone przez Monikę.  A „Słowikowa" miała wejść nie tylko w narkobiznes. Jest też podejrzana o załatwianie fałszywych zaświadczeń lekarskich dla gangsterów oraz o próbę wymuszenia pieniędzy od przedsiębiorcy, który wziął pożyczkę od „biznesmenów", czyli w rzeczywistości od Moniki Z. i „Vadima".

Czy „Słowik" zechce  przejąć kontrolę nad interesami, jakie – jeśli to prawda – miała prowadzić jego była żona?

Policjanci, z którymi rozmawiała „Rz", sceptycznie wypowiadają się o powrocie gangsterów do uczciwego życia. Oficer zwalczający gangi tłumaczy to tak: – Na narkotykach gangsterzy mają 400-procentowe przebicie. Uczciwy biznes oznacza zyski rzędu 15 proc. Wkłada się złotówkę, a wyjmuje złotówkę z groszami. Nie wierzę, by ktoś, kto łatwo zdobywał miliony, teraz rzucił się w wir pracy dającej marne dochody.

– Oby tak się stało, ale ja nie wierzę w jego przemianę – twierdzi świadek koronny Jarosław S., „Masa", dawny kompan z gangu, a teraz wróg Andrzeja Z.

„Słowik" zaczynał banalnie: w latach 80. od włamań i kradzieży samochodów na prowincji.  Ale kiedy przeniósł się do Warszawy, piął się  po przestępczej drabinie, by pod koniec lat 90. wejść na szczyt: do zarządu gangu pruszkowskiego. Był wtedy sądzony m.in. za wymuszenia rozbójnicze i zaliczył pierwsze wyroki (ale szybko wychodził dzięki rzekomym chorobom, na które miał cierpieć). Najważniejszy wyrok – sześciu lat więzienia za kierowanie  „Pruszkowem" – sąd wymierzył mu w 2004 r.

Dr Zbigniew Rau, kryminolog, były wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, mówi, że „jest możliwe, ale mało prawdopodobne, że Andrzej Z. wróci do uczciwego życia". – Doświadczenia pokazują, że około 70 proc. osób działających w ramach przestępczości zorganizowanej po odbyciu wyroków wraca do dawnych zajęć i trybu życia – mówi Rau. – Ale może Z. znajdzie się wśród tych 30 proc., które zerwało z przestępczą działalnością.

Adwokat „Słowika" zapewniał w tym tygodniu, że Z. „chciałby odpocząć, zbudować relacje z synem, odnaleźć się w nowej rzeczywistości i podjąć  jakieś legalne zajęcie.

Dr Rau uważa, że „Słowik" ma jakieś aktywa pozwalające mu założyć legalny interes. – Ale nawet mimo dobrej woli trudno będzie mu się odciąć od środowiska zorganizowanej przestępczości, w jakim się zawsze obracał – ocenia. – Dawni znajomi mogą przychodzić, proponować wspólne interesy, sugerując, że Z. ma wobec nich jakiś dług – mówi.

Jak się urządzili dawni bossowie z „Pruszkowa"?

Ryszard Sz., ps. Kajtek, i Zygmunt R., ps. Bolo – także z tzw. zarządu przestępczej grupy – po odsiadce chcieli wrócić do gry, ale zaliczyli wpadkę. Obaj siedzą pod zarzutem handlu znaczną ilością narkotyków. Jeden z nich miał zapewniać śledczych, że po odsiedzeniu kary za działalność w gangu będzie siedział w domu i bawił wnuki. Okazało się inaczej.

Siedzi też Mirosław D. ps. Malizna – za zlecenie zabójstwa słynnego gangstera „Pershinga". Na wolności jest za to Janusz P. ps. Parasol, prowadzi restaurację.

Spośród tych, którzy w przestępczym świecie robili „kariery", na palcach można zliczyć osoby, które założyły legalne interesy i im się powiodło. Częściej zdarza się to świadkom koronnym.

– Wśród nich tylko ok. 20 proc. wraca do przestępstwa. Większość założyła rodziny, ma pracę, a nawet dobrze prosperujące firmy – mówi Zbigniew Rau.

Oczyszczony z zarzutów w sprawie zabójstwa gen. Papały Andrzej Z., ps. Słowik, dawny boss gangu pruszkowskiego, po 12 latach spędzonych za kratami wyszedł w tym tygodniu z więzienia. Na wolności czekało go spotkanie z 13-letnim synem, ale już nie z jego matką. Była żona „Słowika" sama siedzi bowiem w areszcie.

Monikę Z. „Słowik" poznał w latach swej gangsterskiej świetności. Była sekretarką u przedsiębiorcy, który uchodził za kasjera grupy pruszkowskiej, pod koniec lat 90. najpotężniejszego gangu w Polsce, którego macki obejmowały cały kraj. Handel i produkcja narkotyków, ściąganie haraczy, zyski z agencji towarzyskich – takie były główne źródła dochodów grupy.

Pozostało 89% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni