– Od kiedy na Ukrainie sytuacja jest napięta, zgłasza się do nas coraz więcej firm, które deklarują, że zatrudnią pracownika z tego kraju. Mówią, że chcą im w ten sposób pomóc – opowiada Krzysztof Inglot z agencji pracy Work Service. – Szacuję, że gdyby policzyć te wszystkie oferty zgłoszone w geście solidarności, byłoby to parę tysięcy w skali kraju – dodaje Inglot.
Nie zaostrzą przepisów
Podobny odruch życzliwości u pracodawców zaobserwował Tomasz Dudek z agencji pracy OTTO. – Przedsiębiorcy są wobec Ukraińców bardziej wyrozumiali – dodaje i opowiada, że przejawia się to przede wszystkim w sytuacji, gdy któryś z nich z dnia na dzień musi zrezygnować z pracy.
Chodzi o to, że polskie przepisy pozwalają na zatrudnienie pracownika z Ukrainy na sześć miesięcy w ciągu roku. I takie kontrakty właśnie się z nimi podpisuje. Krótsze byłyby dla polskiego pracodawcy nieopłacalne.
– Ostatnio dość często się zdarza, że ci pracownicy chcą wracać na Ukrainę przed zakończeniem umowy. Mężczyźni mówią, że muszą wyjechać z powodu mobilizacji, a kobiety chcą być w tych trudnych chwilach bliżej rodziny. W takiej sytuacji bez problemu rozwiązuje się z nimi umowy – opowiada Dudek.
Współczucie dla Ukraińców przekłada się także na polepszenie ich stosunków ze współpracownikami z Polski. – Do niedawna te relacje często były napięte i trudne. Teraz praktycznie nie ma konfliktów – mówi Krzysztof Inglot.