To potężna siła. W ZUS, KRUS, i emerytalnych kasach resortowych jest ich ponad 6 mln, ich losem często zajmują się media, zwłaszcza tabloidy. To dlatego emeryci są grupą pod szczególną ochroną polityków. I dlatego właśnie, wbrew obiegowej narracji, nie są materialnie dyskryminowani.
Jak sprawdziliśmy, od 1999 r. (pierwszy rok reformy, która ma obniżać wysokość świadczeń) emerytury wypłacane przez ZUS (podobnie jest w innych systemach) rosną w takim samym tempie jak płace. Ich wartość (patrz infografika) przez cały ten okres oscyluje w granicach 57–65 proc. średniej pensji. Najlepiej było w latach 2003–2004, gdy przeciętne świadczenie z ZUS wynosiło 65 proc. wynagrodzenia. Najgorzej – w 2008 (57,1 proc.).
Jak wynika z najnowszych danych ZUS, ubiegły rok jest kolejnym, gdy przeciętna emerytura goni pensję. Jej wartość wynosi obecnie 61,2 proc. płacy. Wniosek? Emeryci biorą udział w podziale wzrostu gospodarczego wypracowywanego przez pracujących. Często mają się lepiej niż zatrudnieni, np. pensje pracujących w budżetówce stoją w miejscu od pięciu lat. Decyduje o tym stosunkowo hojny sposób podnoszenia świadczeń. Rosną co roku o inflację i co najmniej 20 proc. realnego wzrostu płac.
O dobrej kondycji emerytów świadczą też inne dane. W opracowaniach ZUS znajdujemy informacje o tym, ile osób otrzymuje najwyższe i najniższe świadczenia. Okazuje się, że bardzo niskie emerytury, do 1 tys. zł, pobiera tylko 6,3 proc. osób. Jest ich zatem 315 tys. na 5 mln. Największa jest grupa (blisko 47 proc.) otrzymująca 1–2 tys. zł. Kolejne 12 proc. dostaje ponad 2 tys. zł.
Emeryci stosunkowo dobrze wypadają też w badaniach dotyczących zagrożenia biedą. GUS zwraca uwagę, że „w Polsce częściej ubóstwem zagrożeni są ludzie młodzi, w tym dzieci". Wskazuje, że wskaźnik zagrożenia tzw. ubóstwem skrajnym wśród dzieci i młodzieży do 18 lat wynosi blisko 10 proc. Na drugim biegunie są starsi. Pośród tych, którzy skończyli 65 lat, wskaźnik ten wynosi 3,8 proc.