5 proc. – taki odsetek ankietowanych w Polsce identyfikuje się jako lesbijki, geje, biseksualiści, osoby panseksualne, omniseksualne, aseksualne, transpłciowe, niebinarne lub inne niż mężczyzna i kobieta. Taki wniosek płynie z opracowania „LGBT+ Pride Report 2025” pracowni IPSOS, jednego ze światowych liderów badania opinii publicznej.
IPSOS swoje badanie przeprowadził metodą ankiet online wśród niemal 20 tys. mieszkańców 26 krajów, w tym 11 państw europejskich, wszystkich krajów Ameryki Północnej, po kilka z Ameryki Południowej i z Azji oraz Australii i RPA. Pracownia badała nie tylko liczebność społeczności LGBT+, ale także stosunek do niej. Okazało się np., że 31 proc. polskich badanych ma wśród swoich krewnych lub znajomych osobę homoseksualną, a 62 proc. uważa, że pary jednopłciowe powinny mieć możliwość zalegalizowania związku.
W odniesieniu do naszego kraju najbardziej zaskakiwać może jedna z ostatnich tabel w raporcie, dotycząca odsetku osób LGBT+. Powód? Polska jest w niej na ostatnim miejscu.
Zdaniem analityka wpływ na wyniki w Polsce mogły mieć wybory prezydenckie
Według IPSOS średnia dla 26 badanych krajów wynosi 9 proc., a najwięcej osób LGBT+ jest w Brazylii (14 proc.), Kanadzie (12 proc.), Szwecji (12 proc.), Niemczech (11 proc.) i USA (11 proc.). Stawkę zamykają Włochy (6 proc.), Japonia, Kolumbia, Korea Południowa oraz właśnie Polska. W tych ostatnich krajach liczebność osób LGBT+ oszacowano na 5 proc., jednak jest to wartość zaokrąglona, a najmniejszy odsetek stwierdzono w Polsce.