Polacy pokochali bicie rekordów

Ekstremalne podróże, gitarowe popisy, przedmioty gigantyczne i mikroskopijne. Polacy kochają bić rekordy

Publikacja: 08.03.2011 19:29

We Wrocławiu kilka razy próbowano pobić Gitarowy Rekord Guinnessa. Udało się w 2009 r., gdy zagrało

We Wrocławiu kilka razy próbowano pobić Gitarowy Rekord Guinnessa. Udało się w 2009 r., gdy zagrało 6346 muzyków. Na zdjęciu próba w 2005 r.

Foto: PAP, Grzegorz Hawałej GH Grzegorz Hawałej

Siedem dni i 45 minut – od poniedziałku tyle wynosi nowy rekord Polski w zimowej wędrówce wybrzeżem Bałtyku od niemieckiej granicy do Helu. Ustanowili go Łukasz Bogdali i Przemysław Kubiak, harcerze z Pleszewa w Wielkopolsce.

– Łącznie przeszliśmy blisko 400 km. Wędrowaliśmy plażą, ale od czasu do czasu musieliśmy wchodzić w głąb lądu, by omijać porty, ujścia rzek, a także poligon w Wicku – wyjaśnia Kubiak. Poprzedni rekord należał do Macieja Moskwy i wynosił osiem dni. Został ustanowiony 11 lat temu. Skąd pomysł na pobicie właśnie tego wyczynu? – Cóż, zadecydowały o tym względy finansowe. Chcieliśmy stosunkowo małym kosztem dokonać rzeczy niecodziennej – tłumaczy Kubiak. Teraz pleszewianie czekają na wpis do "Księgi rekordów i osobliwości".

Nieco więcej zapewne kosztowała wyprawa Aleksandra Doby z Polic. 65-letni mieszkaniec Polic napisał o sobie "Lepiej żyć jeden dzień jako tygrys niż sto dni jako owca", po czym wsiadł do kajaku i popłynął. W ciągu 98 dni pokonał 5,5 tys. km z Dakaru w Senegalu do brazylijskiej Fortalezy. – To pierwszy człowiek w historii, który przepłynął Atlantyk z kontynentu na kontynent wyłącznie dzięki sile własnych mięśni – opowiada Maciej Młodzik z Urzędu Miasta w Poznaniu.

Magistrat rozreklamował wyczyn Doby, ponieważ rekordzista przez lata związany był z Poznaniem – ukończył tam politechnikę, mieszkał w pobliskim Swarzędzu. Wyprawę opisywały lokalne i ogólnopolskie media, także "Rz".

Teraz kajakarz z Polic przygotowuje się do kolejnej wyprawy. – W tej chwili jest w Brazylii. Zamierza popłynąć wzdłuż wybrzeża obydwu Ameryk do Waszyngtonu – mówi Młodzik.

Potrzeba pokonywania kolejnych barier jest pewnie tak stara jak sama ludzkość. Ale dopiero wraz z nastaniem epoki mediów rekordziści otrzymali szansę, by stać się bohaterami masowej wyobraźni.

W przedwojennej Polsce za takich mogli uchodzić choćby piloci Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura, którzy w 1929 r. wykonali nad Europą tak zwany lot okrężny. Dwa lata później Żwirko wraz ze Stanisławem Praussem próbowali pobić rekord wysokości lotu. Samolotem RWD-7 wzbili się na blisko 6 km, ale federacja lotnicza wyniku nie uznała, bo korzystali z niestandardowych przyrządów pomiarowych.

Sukces państwowy, sukces sportowy

Po wojnie bicie rekordów zostało wprzęgnięte w machinę komunistycznej propagandy. Najbardziej pożądanymi wyczynami stały się dokonania przodowników pracy, którzy wielokrotnie przekraczali nakreślone przez państwo normy. Bohaterami byli górnik Wincenty Pstrowski z kopalni Jadwiga w Zabrzu czy Stanisław Sołdek ze Stoczni Gdańskiej. Rozpisywały się o nich państwowe media, ich imiona nosiły ulice i osiedla. Kiedy uścisk propagandy nieco zelżał, bicie rekordów znów zaczęło się kojarzyć niemal wyłącznie ze sportem.

Sytuację zmieniła Księga rekordów Guinnessa, której popularność powoli zaczęła docierać także do Polski. Polacy przekonali się, że bicie rekordów to rzecz dostępna niemal każdemu, a sława z tym związana może wykroczyć daleko poza granice kraju.

Księga rekordów Guinnessa ukazuje się od 1955 r. Na pierwszą polską edycję trzeba było czekać aż 36 lat. Ale dla Polaków księga już wcześniej nie była anonimowa.

Głównie za sprawą Janusza Chomontka ze wsi Grzmiąca na Pomorzu. W latach 80. bezskutecznie próbował zrobić karierę piłkarską. Bardzo szybko okazało się jednak, że ma inny talent – potrafi niemal w nieskończoność podbijać futbolówkę. Po raz pierwszy pokazał to szerokiej publiczności w przerwie ligowego meczu Legii Warszawa ze Stalą Stalowa Wola. Później podbijając piłkę, przeszedł 30 km z Ustki do Słupska. Wkrótce jego wyczyn został zapisany w Księdze rekordów Guinnessa. Był rok 1987.

Kolejne lata przynoszą kolejne rekordy. Najbardziej spektakularny polegał na pokonaniu samego Maradony. Boski Diego podbił piłkę 7 tys. razy, Chomontek – aż 35 tys. Trafił na antenę włoskiej telewizji Rai Uno, gdzie popisuje się swoimi umiejętnościami właśnie przed Maradoną. – Ten facet ma talent, jaki zdarza się raz na kilka miliardów – zachwycał się Argentyńczyk. Chomontek trafił do Księgi Guinnessa blisko 20 razy.

Wykorzystując swoją niezwykłą umiejętność, próbował zarabiać na życie. W ostatnim czasie objeżdżał głównie szkoły i festyny. W styczniu portal gk24.pl podał, że ma zamiar pobić kolejny rekord. Będzie podbijał piłkę w więzieniu – i to nie jako gość, ale osadzony. – Trafiłem tutaj po odwieszeniu dwóch wyroków za jazdę pod wpływem alkoholu. Niech będzie to przestrogą dla innych, którzy siadają za kółkiem po kielichu – mówił dziennikarzowi portalu. Chomontek żonglował piłką do koszykówki. Miał na sobie koszulkę z hasłem: "Nie jeżdżę po alkoholu". Po dwóch godzinach podbijania udało mu się zdobyć nieoficjalny rekord świata.

W Księdze rekordów Guinnessa znalazło się dotąd kilkudziesięciu Polaków. Autorzy niezwykłych wyczynów trafiają też do "Księgi rekordów i osobliwości", którą od dekady wydaje zawiązane w Rabce Towarzystwo Kontroli Rekordów Niecodziennych. – Biorąc pod uwagę wszystkie edycje, mamy już 6 tys. wpisów – wyjaśnia Dionizy Zejer, redaktor naczelny publikacji.

Biją znani i nieznani

W Księdze rekordów Guinnessa znalazł się Marek Kamiński. Znany podróżnik w ciągu jednego roku, bez pomocy z zewnątrz zdobył obydwa bieguny. Był pierwszym człowiekiem, który tego  dokonał.

Do Księgi Guinnessa trafiła też gigantyczna orkiestra złożona z 6346 gitarzystów, która w maju 2009 roku na wrocławskim rynku odegrała utwór Jimmiego Hendriksa "Hey, Joe". Jej dyrygentem był znany bluesman Leszek Cichoński.

Wśród rekordzistów przeważają jednak osoby szerzej nieznane. Do Księgi Guinnessa aż pięć razy trafił Edmund Kryza, emerytowany pracownik fabryki butów Radoskór w Radomiu. – Wszystko zaczęło się w 1989 r. Na uroczystości z okazji 50-lecia Radoskóru zobaczyłem fotografię damskiego czółenka, które wykonał pewien Japończyk. Miało 172 cm długości. Podjąłem temat i zrobiłem większe. Moje miało 184 cm – wspomina. Potem spod jego ręki wyszły jeszcze gigantyczne buty piłkarskie i futbolówka, filiżanka o pojemności 6,5 tys. litrów, sześciometrowa puszka z puszek po piwie. – Z dnia na dzień stałem się emerytem, a nie chciałem siedzieć bezczynnie – wspomina.

Na przeciwnym biegunie umieścić można Anatola Karonia, artystę plastyka z Warszawy. W "Księdze rekordów i osobliwości" znalazł się za sprawą miniaturowych rzeźb. Tworzywem dla każdej jest jedna zapałka. Karoń wykonał m.in. projekt sanktuarium w Częstochowie, cykle "Czarodziejski ogród" czy "Love story". – Rzeźbię głównie za pomocą palców i zębów – tłumaczy. Jego przygoda zaczęła się w połowie lat 80. – W Polsce panował kryzys. Brakowało papieru, przyborów malarskich. Bez większego problemu można było dostać właściwie tylko ocet i zapałki – wspomina.

Do księgi osobliwości trafił przypadkowo. Zgłosił go dyrektor fabryki zapałek w Częstochowie, gdzie Karoń miał wystawę. – Na co dzień maluję obrazy, prowadzę zajęcia z historii sztuki, rysunku. Robię uliczne pokazy rzeźb, bo dla mnie rzeźbienie w zapałce to poważna działalność artystyczna. A że dzięki temu znalazłem się w galerii osobliwości? No cóż, nie przeszkadza mi to. Co najwyżej trochę bawi – podkreśla.

Zarówno Kryza, jak i Karoń twierdzą, że nie zabiegali o popularność. Ta jednak przyszła. Kryzę w Radomiu znają chyba wszyscy, wielokrotnie był zapraszany do telewizji. Podobnie Karoń, który ostatnio wystąpił w programie TVP "Kocham Cię Polsko", a wcześniej gościł w TVN czy Superstacji. Ich dzieła można oglądać chociażby w Muzeum Osobliwości w Rabce.

Samotni z fantazją

– Rekord z reguły nie przynosi pieniędzy. Wiąże się jednak z popularnością – wyjaśnia Piotr Galus, rzecznik polskiej edycji Księgi rekordów Guinnessa. Przyznaje jednak, że bardzo często sława ta nie wykracza poza lokalne środowisko. Ale i tak dla wielu to bardzo kusząca perspektywa.

– Człowiek jest dziś samotny w tłumie. Chęć bicia rekordów stanowi próbę zdefiniowania własnej indywidualności – podkreśla dr Ireneusz Siudem, psycholog społeczny z UMCS.

Kolejny szczyt "rekordowego" sezonu zbliża się wielkimi krokami. – Wiosną i latem praktycznie każdy weekend spędzam poza domem. Jeżdżę obserwować bicie kolejnych rekordów – tłumaczy Zejer. – Podobno prócz Polaków tak dużą liczbą rekordzistów mogą się pochwalić jedynie Czesi i mieszkańcy RPA. Ciągle jest w nas mnóstwo ułańskiej fantazji.

Księgi: Guinnessa i osobliwości

Osoby chcące trafić do Księgi rekordów Guinnessa muszą zalogować się na stronie internetowej (informacje na www.guinnessworldrecords.com). Dostaną numer identyfikacyjny, mają wypełnić specjalne formularze i czekać na akceptację propozycji. Jeśli zatwierdzi ją specjalna komisja, na miejsce mogą przyjechać sędziowie (jest to płatne). Najczęściej jednak osoba bijąca rekord, dokumentuje go we własnym zakresie, poprzez np. zdjęcia czy filmiki.

Podobne zasady dotyczą "Księgi rekordów i osobliwości". Osoby zainteresowane ustanowieniem rekordu mogą zgłaszać się do wydawcy publikacji (www.rekordy-polskie.pl). O próbach podejmowanych w poszczególnych częściach kraju informują też centralę lokalni współpracownicy. Jest ich 180.

zal

Siedem dni i 45 minut – od poniedziałku tyle wynosi nowy rekord Polski w zimowej wędrówce wybrzeżem Bałtyku od niemieckiej granicy do Helu. Ustanowili go Łukasz Bogdali i Przemysław Kubiak, harcerze z Pleszewa w Wielkopolsce.

– Łącznie przeszliśmy blisko 400 km. Wędrowaliśmy plażą, ale od czasu do czasu musieliśmy wchodzić w głąb lądu, by omijać porty, ujścia rzek, a także poligon w Wicku – wyjaśnia Kubiak. Poprzedni rekord należał do Macieja Moskwy i wynosił osiem dni. Został ustanowiony 11 lat temu. Skąd pomysł na pobicie właśnie tego wyczynu? – Cóż, zadecydowały o tym względy finansowe. Chcieliśmy stosunkowo małym kosztem dokonać rzeczy niecodziennej – tłumaczy Kubiak. Teraz pleszewianie czekają na wpis do "Księgi rekordów i osobliwości".

Pozostało 92% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie