Paweł Zoellner mieszka przy ul. Leszczyńskiej na poznańskim Górczynie. Tuż przy niej stoją rzędy jednorodzinnych domów, jest szkoła i plac zabaw. Od czterech lat walczy, by stanął tam fotoradar. Ulica jest ruchliwa. Choć w tym roku poważnego wypadku nie było, to doszło do kilku kolizji.
Kiedyś – co przypomina Zoellner – policjanci pozytywnie zaopiniowali wniosek o fotoradar. Nie zgodziła się straż miejska. – Po kolejnym wyścigu motocykli, który rozegrał się pod moimi oknami, doszedłem do wniosku, że jestem zdany na siebie – zaznacza Zoellner. Postawił w ogródku tablicę ostrzegającą kierowców przed pomiarem prędkości. – Mam jeszcze jedną. Obie zamówiłem i kupiłem za własne pieniądze. Wiem, jakie prawo złamałem. Ale mam za sobą pół osiedla.
Wsparcie może się Zoellnerowi przydać. Straż miejska zamierza bowiem skierować sprawę do sądu. Jej rzecznik Przemysław Piwecki tłumaczy: – Znak wprowadza kierowców w błąd. Chcemy, by sąd rozstrzygnął, czy może stać w pobliżu drogi, a jeśli tak, to w jakiej odległości.
Bo to, czy Zoellner złamał prawo, wcale nie jest takie pewne. – Jeśli pas drogowy nie został naruszony, nie ma problemu. W swoim ogródku każdy może stawiać, co chce – podkreśla Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Wątpliwości więc pozostają. Ale osób, które na własną rękę walczą z piratami drogowymi, przybywa. Ich pomysłowość wydaje się być nieograniczona.