Stracą dach nad głową. Bo sąd popełnił błąd

Urzędnik się pomylił, schorowani ludzie zostaną wyrzuceni na bruk

Aktualizacja: 18.05.2012 21:55 Publikacja: 18.05.2012 21:43

Stracą dach nad głową. Bo sąd popełnił błąd

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

66-letnia Tatiana Szpakiewicz i 60-letni Wojciech Zub, właściciele hodowli koni i gospodarstwa na Mazurach, na starość zostaną bez dachu nad głową. Wszystko przez kuriozalną pomyłkę sądu. Urzędnicy się nie kwapią, by sprawę wyprostować.

- Ufam ludziom, nigdy nikomu nic złego nie zrobiłam, starałam się pomagać, a teraz grozi mi, że na starość zamkną mnie w jakimś ośrodku dla bezdomnych - skarży się w rozmowie z „Rz" pani Szpakiewicz. Sprawie przyjrzeli się dziennikarze „Rz" i programu „Państwo w państwie" telewizji Polsat.

Chcieli tylko pomocy

Warte 4 mln zł gospodarstwo w niewielkiej wsi Leszcz w województwie warmińsko-mazurskim było oczkiem w głowie Tatiany Szpakiewicz i Wojciecha Zuba. Ona zajmowała się hodowlą koni, owiec i psów, on prowadził szkółkę jeździecką. Problemy zaczęły się pod koniec lat 90., gdy u pana Wojciecha zdiagnozowano czerniaka. Wtedy postanowili podpisać ze znajomą rodziną F. umowę. Gwarantowała dotychczasowym właścicielom prawo mieszkania w gospodarstwie, ale w zamian za pomoc i remont (zabudowa gospodarcza pochodzi z 1820 r.) rodzina F. miała stać się jego właścicielem. W ten sposób warta 4 mln zł posiadłość przeszła na własność Anny i Mariana F. oraz ich córki Kingi F.

Zapowiadane remonty ograniczyły się do drobnych napraw. Dotychczasowi właściciele wystąpili więc do sądu z pozwem. I tu zaczynają się schody.

Sąd Okręgowy w Elblągu w 2004 r. uznał rację Szpakiewicz i Zuba, ale w uzasadnieniu popełnił błąd. W dokumencie, do którego dotarła „Rz", zamienił ich prawo dożywotniego mieszkania na terenie posiadłości na rentę.

- Błąd, który sąd popełnił, był rzeczywiście błędem sądu, ale pełnomocnik powinien wychwycić go i złożyć apelację. Skoro apelacji nie złożył, to ten wyrok uprawomocnił się w tym zakresie - powiedział dziennikarzom Polsatu sędzia Roman Kowalkowski z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.

Słowo się rzekło...

A rodzina F. błąd sądu postanowiła natychmiast wykorzystać. - Najpierw napisali do nas, żebyśmy opuścili to gospodarstwo, a później zażądali od nas 2,5 tys. zł miesięcznie za korzystanie z tego gospodarstwa - opowiada Wojciech Zub.

Do pierwszej próby eksmisji doszło w październiku 2010 r. Przerwało ją zainteresowanie dziennikarzy. Od tego czasu nowi właściciele jeszcze dwukrotnie próbowali eksmitować Szpakiewicz i Zuba. Nam z rodziną F. nie udało się w piątek porozmawiać. Kinga F., ich córka, powiedziała dziennikarzom programu „Państwo w państwie": - W tej chwili mogłabym ich eksmitować w sekundzie, bo zmieniły się przepisy. W tym momencie mogę ich eksmitować do Monaru.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w 2009 r. Sąd Okręgowy w Elblągu postanowił naprawić pomyłkę i wydał decyzję przywracającą starszym państwu prawo do mieszkania w ich gospodarstwie. Ale niespełna rok później ten wyrok uchylił Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Dlaczego? Jak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy, sąd uznał, iż nie można sprostować treści wyroku w taki sposób, by znacząco zmienić jego treść.

- To pokazuje, że sprawiedliwość nie jest dla ludzi ubogich, starszych, schorowanych. Skoro sąd przyznaje, że sam popełnił błąd, to powinien dołożyć wszelkich starań, by stojąc na straży sprawiedliwości, naprawić go - mówi „Rz" Zofia Romaszewska, w okresie PRL zaangażowana w obronę praw człowieka.

Naszym bohaterom grozi kolejna próba eksmisji. Oni sami nie złożyli broni - teraz będą chcieli w sądzie udowodnić, że cała umowa była obarczona wadą prawną. Pytanie, czyją stronę tym razem weźmie sąd, jest otwarte.

66-letnia Tatiana Szpakiewicz i 60-letni Wojciech Zub, właściciele hodowli koni i gospodarstwa na Mazurach, na starość zostaną bez dachu nad głową. Wszystko przez kuriozalną pomyłkę sądu. Urzędnicy się nie kwapią, by sprawę wyprostować.

- Ufam ludziom, nigdy nikomu nic złego nie zrobiłam, starałam się pomagać, a teraz grozi mi, że na starość zamkną mnie w jakimś ośrodku dla bezdomnych - skarży się w rozmowie z „Rz" pani Szpakiewicz. Sprawie przyjrzeli się dziennikarze „Rz" i programu „Państwo w państwie" telewizji Polsat.

Chcieli tylko pomocy

Warte 4 mln zł gospodarstwo w niewielkiej wsi Leszcz w województwie warmińsko-mazurskim było oczkiem w głowie Tatiany Szpakiewicz i Wojciecha Zuba. Ona zajmowała się hodowlą koni, owiec i psów, on prowadził szkółkę jeździecką. Problemy zaczęły się pod koniec lat 90., gdy u pana Wojciecha zdiagnozowano czerniaka. Wtedy postanowili podpisać ze znajomą rodziną F. umowę. Gwarantowała dotychczasowym właścicielom prawo mieszkania w gospodarstwie, ale w zamian za pomoc i remont (zabudowa gospodarcza pochodzi z 1820 r.) rodzina F. miała stać się jego właścicielem. W ten sposób warta 4 mln zł posiadłość przeszła na własność Anny i Mariana F. oraz ich córki Kingi F.

Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie