- Nie rozumiem, dlaczego funkcjonariusze wylegitymowali mnie tylko dlatego, że robię zdjęcie budynkowi konsulatu Stanów Zjednoczonych - mówi Zbigniew Zieliński, nauczyciel etykiety i protokołu dyplomatycznego. Z jego usług korzystają urzędy i uczelnie wyższe. Na szkoleniach często korzysta ze zdjęć, które sam robi.
Gdy był w Krakowie, chciał sfotografować budynek amerykańskiego konsulatu przy ul. Stolarskiej. - Gdy tylko wyciągnąłem aparat, doskoczył do mnie facet w czerni i zaczął machać rękami. Myślałem, że to gest przyjaźni, dlatego też zacząłem machać - opowiada.
Po chwili przy wykładowcy wyrosło dwóch policjantów, którzy dopytywali się, dlaczego robi zdjęcia, i zażądali od niego dokumentów.
- Nie przyjmowali moich argumentów, że jestem w miejscu publicznym, że nie naruszam eksterytorialności konsulatu, że konwencja o stosunkach konsularnych z 1963 roku nic nie mówi o zakazie fotografowania - opowiada Zieliński.
Policjanci sprawdzili jego dane i puścili wolno. Interwencja policji oburzyła wykładowcę. - Nie rozumiem takiego zachowania. Nasi funkcjonariusze respektują polskie, czy amerykańskie prawo - pyta.