Bezradne państwo w Lubikowie

Spryt i upór rolników-bankrutów spotykają się w tej historii z biernością i rutyną przedstawicieli władzy

Publikacja: 21.10.2012 10:00

Przeciwnicy Egrowskich zarzucają im, że nie dbają o dużą część cennej nieruchomości

Przeciwnicy Egrowskich zarzucają im, że nie dbają o dużą część cennej nieruchomości

Foto: materiały prasowe

Wierzyciele małżeństwa Egrowskich ze wsi pod Gorzowem nie mogą się doczekać odzyskania pieniędzy. To m.in. rolna agencja, ZUS, banki, spółdzielnia inwalidów. Majątek rolników to ponad 565 ha między Gorzowem Wielkopolskim a Zieloną Górą, które 12 lat temu kupili od Skarbu Państwa, ale... za niego nie zapłacili. Mimo zajęcia komorniczego grunt od dziesięciu lat dzierżawi za darmo córka dłużników – rokrocznie czerpiąc z tego dochód liczony w setkach tysięcy złotych.

Dłużnicy zaskarżają każdą decyzję w sprawie gruntu. Mija w ten sposób już dziesięć lat sporów, a ich finału nie ma.

Kupili, nie zapłacili

W maju 2000 r. Małgorzata i Krzysztof Egrowscy kupili w przetargu od Agencji Nieruchomości Rolnych gospodarstwo po byłym PGR o powierzchni 565,9 ha w Lubikowie i Gaju koło Międzyrzecza w Lubuskiem. Część majątku wartego 2,4 mln zł to budynki gospodarskie. Egrowscy zapłacili 10 proc. ceny (240 tys. zł), resztę mieli pokryć w 22 rocznych ratach. Ale nie zapłacili ani jednej. Twierdzą dziś, że zżarły ich koszty leasingu maszyn, a grunt dostali dopiero po roku od przetargu. Z długów nie podnieśli się do dziś.

Agencja po dwóch latach kieruje sprawę do sądu. Postanowienie o egzekucji komorniczej zapada 23 września 2002 r. (dług Egrowskich przekracza już ponad 2,7 mln zł).

Pierwsza przeszkoda pojawia się tego samego dnia – dłużnicy podpisują ze swoją 18-letnią córką umowę dzierżawy części gruntu (140 ha) na 20 lat, do 2022 r. Komornik, który dwa tygodnie później próbuje zająć nieruchomość, dowiaduje się tego z wpisów w księdze wieczystej. Z umów wynika, że córka nie będzie płaciła podatku rolnego ani opłat za dzierżawę, ale ma prawo do wszelkich korzyści wynikających z uprawy gruntów. Może też poddzierżawiać grunty osobom trzecim (co robi).

Cóż, polskie prawo jest niedoskonałe – mówi komornik, bezradny w tej sprawie od dziesięciu lat

Z akt sądowych wynika, że kiedy komornik zapukał do drzwi dłużników, Krzysztof Egrowski stwierdził, że nie prowadzi działalności rolniczej od 1,5 roku, a z żoną utrzymują się z jej renty (700 zł).

Egrowski tłumaczy dziś „Rz": – Córka chciała nas ratować. Umowa dzierżawy miała być zabezpieczeniem kredytu z banku, by spłacić raty za ziemię. Nie była to próba obciążenia nieruchomości.

Rusza batalia, która nie kończy się do dziś.

Umowy niespodzianki

W 2002 r., po wejściu komornika, Urszula Egrowska występuje do Agencji Nieruchomości Rolnych i sądu o zwolnienie gruntów z egzekucji, gdyż narusza to jej prawo jako dzierżawcy. Składa też skargę na opis i szacowanie nieruchomości obciążonej jej dzierżawą. Pismami zajmowały się sądy dwóch instancji (oddaliły wnioski córki dłużników) aż do 2005 r. – paraliżując egzekucję.

W końcu w maju 2006 r. komornik, mając wycenę gospodarstwa i gruntów, ogłasza pierwszą licytację, która nie dochodzi do skutku aż przez cztery lata. Jak to możliwe?

Ni stąd, ni zowąd córka informuje komornika, że egzekucja nie jest możliwa i wyciąga jeszcze dwie umowy dzierżawy podpisane z rodzicami-dłużnikami na pozostałe ponad 350 hektarów (również na 20 lat). Umowa wieloletniej dzierżawy obniża wartość gruntu i odstrasza potencjalnych kupców.

Według Egrowskich wszystkie umowy z córką były zawarte już w 2002 r., a więc przed wejściem komornika. Sąd w Międzyrzeczu nie daje temu wiary. Uznaje, że dłużnicy podpisali je już po wszczęciu egzekucji, a ujawnienie umów teraz ma pozwolić uniknąć licytacji gruntu (jednak prawomocny wyrok w tej sprawie zapada dopiero w grudniu 2010 r.). Uznaje, że te dwie umowy dzierżawy (w sumie na 430 ha) są nieważne, ale to nic nie zmienia – córka dłużników uprawia z mężem ziemię do teraz, występuje o dopłaty z Unii Europejskiej. Komornik nie może tknąć tego dochodu z zajętego gruntu. Ustawa o dopłatach mówi, że przysługują one osobie, która posiada grunty, czyli je uprawia. Nie musi być ich właścicielem ani nawet dzierżawcą.

Egrowscy wyciągają kolejne argumenty przeciw egzekucji – np., że wycenę zrobić raz jeszcze, bo to po wejściu Polski do Unii kilkakrotnie wzrosły ceny gruntów rolnych (m.in. za sprawą unijnych dopłat). Ponadto ich zdaniem sprzedaż gruntu z wyceną z 2006 r. to oszustwo.

Komornik wniosek oddala, ale dłużnicy składają do sądu skargę na niego. Mija rok i sąd nakazuje raz jeszcze oszacować nieruchomość.

Kolejny rok trwa ponowne wycenianie gruntów. W tym czasie dopłaty do upraw i ziemi dają rocznie setki tysięcy złotych. Z akt sądowych wynika, że sięga po nie dzierżawca, czyli córka Urszula. Ma z tego źródła 303 tys. zł rocznie (tyle wyliczył trzy lata temu sąd). Sami Egrowscy nie zarabiają, nie spłacają też wierzycieli. –Gdyby nie dzieci, spałbym pod mostem, nie mam nic poza tym gruntem – przyznaje Egrowski w rozmowie z „Rz".

Przez dwa kolejne lata Egrowscy lub ich córka składają zażalenia i skargi na wycenę, sądy rozpatrują i oddalają, czas leci.

W 2007 r. Agencja Nieruchomości Rolnych składa na rolników doniesienie do prokuratury. Zarzuca im, że na podstawie fikcyjnych umów dzierżawy z córką blokują licytację i zaspokojenie wierzyciela. Sprawę prowadzi jednak miejscowa policja z Międzyrzecza i umarza, stwierdzając – nie wiadomo na jakiej podstawie – że wpisy w hipotece nie uniemożliwiają przeprowadzenia egzekucji. Agencja w październiku 2007 r. raz jeszcze składa to samo doniesienie, ale prokurator odmawia wszczęcia śledztwa, powołując się na to, że już raz zajmował się sprawą, a ANR nie wskazał nowych okoliczności.

Wydawać by się mogło, że to koniec tej historii – komornik licytuje grunt, odzyskuje pieniądze i spłaca wierzycieli.

Nic bardziej mylnego.

Licytacja i... nic

Następna licytacja ogłoszona pod koniec 2010 r. nie dochodzi do skutku. W lutym 2011 r. na kolejnej – z wniosku 15 wierzycieli – dochodzi w końcu do tzw. przybicia prawa własności. Grunty warte blisko 5,5 mln zł (wycena z 2006 r.) kupuje za cenę wywoławczą (niespełna 4,1 mln) Joanna Baranowska. Według Egrowskiego licytacja była ustawiona, a wartość ziemi jest wielokrotnie wyższa. – Mamy wycenę z 2008 r. na 13 mln zł za to gospodarstwo. To pozwoliłoby mi spłacić wierzytelności, wszystkich zaspokoić i zacząć normalnie żyć – mówi Egrowski.

Dłużnicy znów więc walczą o unieważnienie licytacji. Wraz z córką zaskarżają przybicie wszelkimi środkami. Pomysł jest skuteczny. Baranowska (choć jest zarządcą sądowym) od ponad półtora roku nie może się stać prawowitym właścicielem nieruchomości.

Sądy we wszystkich możliwych instancjach zajmują się rozpatrywaniem licznych odwołań Egrowskich oraz Bucholtzów (Urszula w międzyczasie wyszła za mąż i zmieniła nazwisko) m.in., że grunt przybito za tanio i że dłużników nie powiadomiono o terminie licytacji.

Zażalenie złożył też inny chętny, którego nie dopuszczono do licytacji, uznając że nie miał formalnego pełnomocnictwa. – Był gotów dać nawet 10 mln zł – twierdzi Egrowski.

Mimo uznania przez sąd nieważności umów dzierżawy Urszula nadal użytkuje grunty i pobiera dopłaty z UE. Jest to zgodne z polskim i europejskim prawem. Według szacunków Joanny Baranowskiej w ciągu siedmiu lat dotacje dla córki dłużników mogły przekroczyć 2,8 mln zł. Gdyby to Egrowscy je pobierali, zyski z rolniczej działalności mogłyby się stać podstawą komorniczej egzekucji.

Do tego trzeba doliczyć zyski z upraw – średnio ok. 2 tys. zł za hektar, co daje przy ponad 565-hektarowym areale dodatkowo ponad 1 milion zł rocznie.

Elżbieta Kwaśniewicz, dyrektor ARMiR z Zielonej Góry, nie odpowiedziała „Rz" na pytanie, ile dokładnie pieniędzy w ramach dotacji z UE otrzymała Urszula Bucholtz.

Nic do zarzucenia nie ma sobie Tomasz Możejko, szef ANR w Gorzowie, choć w wyniku nieskuteczności agencji jej roszczenia wobec Egrowskich sięgają już z odsetkami ok. 3 mln zł.

Dopiero kilka miesięcy temu Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wlkp. zaczęła analizować na nowo sprawę Egrowskich, w tym kwestię umów z córką. - Zasadnicze śledztwo toczy się w sprawie przestępstwa działania na szkodę wierzycieli, analizujemy też okoliczności podpisania umów dzierżawy. Badamy, czy nie doszło tu do świadomego oszustwa, wyłudzania kredytów - mówi "Rz" prok. Dariusz Domarecki. Podkreśla, że ANR nigdy nie składała zażaleń na umorzenia śledztw przeciw dłużnikom.

Kto winien?

Sprawy Egrowskich obsługuje kilka kancelarii prawnych. Nie wiadomo, kto za ich usługi płaci. Egrowscy są bankrutami. Mają ok. 8-9 mln zł długów.

Sławomir Stryjakiewicz, prawnik z Gorzowa, zgadza się, że egzekucja trwa bardzo długo. - Moi klienci korzystają z przysługujących im praw, by uzyskać jak najlepsze rozstrzygnięcie. To nie jest niezgodne z prawem, robiłbym tak samo - mówi "Rz". Wini m.in. sądy, które rozpoznają skargi czy zażalenia zamiast siedem dni - pół roku.

Joannę Baranowską najbardziej bulwersuje bezradność państwa. - Od dziesięciu lat dłużnicy bezwzględnie wykorzystują prawo do własnych celów, a państwo się na to godzi - mówi.

Egrowski wielokrotnie zapewnia "Rz", że nie jest oszustem, ale walczy o swoje. - Jestem rolnikiem od 35 lat, ciężko pracuję na każdą złotówkę, nigdy nie byłem na wakacjach. Mam się zgodzić, by ktoś w lichwiarski sposób sprzedał moją ziemię za ułamek jej wartości? - pyta z żalem.

Umyka mu fakt, że za grunt wart według niego kilkanaście milionów nigdy nie zapłacił Skarbowi Państwa. I że od lat na gruncie zajętym przez komornika zarabia jego córka. A umowy dzierżawy, które z nią podpisał, tylko obniżają wartość nieruchomości.

- Gdyby przyszedł prawdziwy rolnik i chciał dać uczciwą cenę za tą ziemię, wypowiedziałbym te umowy z córką - deklaruje.

Andrzej Woźniak, komornik, który od dziesięciu lat próbuje zlicytować Egrowskich przyznaje, że państwo jest bezsilne. - Cóż, polskie prawo jest niedoskonałe. Broni dłużników, pozwalając im w sposób nieskończenie długi zaskarżać i odwoływać się od każdej decyzji czy wyroku - stwierdza.

Z akt wynika, że komornikowi, który ma do spłacenia kilkanaście milionów złotych, udało się przez te dziesięć lat zająć tylko jedną czwartą renty Małgorzaty Egrowskiej. Około 100 zł miesięcznie.

Wierzyciele małżeństwa Egrowskich ze wsi pod Gorzowem nie mogą się doczekać odzyskania pieniędzy. To m.in. rolna agencja, ZUS, banki, spółdzielnia inwalidów. Majątek rolników to ponad 565 ha między Gorzowem Wielkopolskim a Zieloną Górą, które 12 lat temu kupili od Skarbu Państwa, ale... za niego nie zapłacili. Mimo zajęcia komorniczego grunt od dziesięciu lat dzierżawi za darmo córka dłużników – rokrocznie czerpiąc z tego dochód liczony w setkach tysięcy złotych.

Pozostało 95% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie